Na ten dzień czekaliśmy od ponad 40 lat, bo aż od końca lat 70. ubiegłego wieku w Polsce każdego roku dwukrotnie przestawiamy wskazówki zegarków z czasu letniego na zimowy i z zimowego na letni. To się jednak skończy i to już niedługo.
Jean-Claude Juncker, szef Komisji Europejskiej, poinformował, że obowiązkowa zmiana czasu pod koniec października i marca zostanie zniesiona. Każdy kraj członkowski będzie mógł zdecydować, w którym czasie pozostanie na stałe.
Decyzja ta została podyktowana wynikami ankiety, w której udział wzięło 4,6 miliona obywateli Unii, co jest liczbą rekordową. 84 proc. głosujących opowiedziało się za zniesieniem podziału na czas zimowy i letni, a więc pozostaniu w jednym czasie.
Głosowało też 130 tysięcy Polaków, którzy w 95 proc. opowiedzieli się dokładnie za tym samym, co pozostali mieszkańcy Unii. W ich opinii powinniśmy pozostać w czasie letnim, podobnie jak inne kraje środkowej Europy.
Kiedy zmienimy czas ostatni raz?
Czas mielibyśmy zmienić jeszcze tylko dwukrotnie. Najpierw w nocy z 27 na 28 października z letniego na zimowy, a następnie już po raz ostatni z zimowego na letni w nocy 30 na 31 marca. Od tego momentu pozostaniemy w czasie letnim na dobre i jest to zdecydowanie najlepszy pomysł.
W czasie letnim, a więc między marcem a październikiem, żadnych zmian byśmy nie odczuli, a to oznacza, że Słońce wschodziłoby i zachodziło o tej samej porze, co obecnie.
Zmiana nastąpiłaby w okresie obowiązywania dawnego czasu zimowego, a więc od ostatniego weekendu października do ostatniego weekendu marca. Wówczas od czasu uniwersalnego dzieliłyby nas w dalszym ciągu 2 godziny, a nie jedna.
Słońce wschodziłoby o godzinę później i również o godzinę później zachodziło niż w czasie zimowym. Dla większości z nas w drodze do pracy lub szkoły byłoby jeszcze ciemno, ale w zamian zyskalibyśmy dodatkową godzinę ze Słońcem po południu. Biorąc pod uwagę to, w których godzinach pracuje większość Polaków, to dodatkową jasną godzinę po południu moglibyśmy wykorzystać zdecydowanie lepiej niż tą o poranku.
Plusy, ale też minusy
Jednak są zarówno plusy, jak i minusy takiej zmiany. W najkrótszy dzień w roku, a więc około 21-22 grudnia, Słońce najwcześniej wschodzi na krańcu południowo-wschodnim kraju, około godziny 7:25, zaś najpóźniej na krańcu północno-zachodnim, dopiero około 8:15. Gdybyśmy pozostali w czasie letnim cały rok, to Słońce wschodziłoby godzinę później. Na Podkarpaciu dopiero około 8:25, a na zachodnim Pomorzu aż o 9:15.
Plusem natomiast byłby późniejszy zachód Słońca. Ten w czasie zimowym ma miejsce najwcześniej na krańcu północno-wschodnim, około 15:05, zaś najpóźniej na krańcu południowo-zachodnim, około 15:50. W czasie letnim słoneczko chowałoby się za horyzont na Suwalszczyźnie o 16:05, a na Dolnym Śląsku dopiero o 16:50. W poszczególnych miastach wyglądałoby to następująco:
Porzucenie ciągłej zmiany czasu to prawdziwa rewolucja i upadek kolejnego archaizmu jeszcze z czasów pierwszej wojny światowej, gdy Niemcy i Austro-Węgrzy 30 kwietnia 1916 roku pierwszy raz przesunęli wskazówki zegara o godzinę w przód, a 1 października 1916 roku o godzinę w tył. 2 lata później czas letni wprowadzono również na Wyspach Brytyjskich oraz w USA.
W Polsce czas zmieniano okresowo od 20-lecia międzywojennego, kiedy to czas letni ogłaszano w połowie kwietnia, a odwoływano w połowie września. Zmiany czasu obowiązywały w latach 1945-1949, 1957-1964 i od 1977 roku nieustannie aż po dziś dzień.
Źródło: TwojaPogoda.pl / Komisja Europejska.