Ornitolodzy pierwsze tegoroczne odloty bocianów zaobserwowali już pod koniec lipca. To wyjątkowo wcześnie, bo zazwyczaj ma to miejsce dopiero w pierwszej połowie sierpnia. Z pewnością zapytacie, czy to oznacza, że klekoty przewidują rychłe ochłodzenie i dla tego biorą nogi za pas.
Jednak nic bardziej mylnego. Boćki opuszczają Polskę wcześniej, bo wiosna i lato okazały się rekordowo ciepłe i słoneczne. Dzięki obfitości pokarmu młode szybciej dorosły, szybciej też nauczyły się latać i są gotowe do długiej drogi ku Afryce.
To, jaka pogoda będzie pod koniec sierpnia, czy nawet we wrześniu, nie ma dla boćków żadnego znaczenia. Ptaki nie przewidują aury, lecz dostosowują się do aktualnych warunków atmosferycznych. Potwierdzenie tego znajdujemy chociażby przed rokiem.
Wówczas bociany odlatywały z naszego kraju nieco później niż zwykle. Choć niektórzy uważali, że oznacza to przedłużenie się lata na wrzesień, okazało się to nieprawdą. Po gorącym sierpniu nadszedł pochmurny, deszczowy i chłodny wrzesień.
Prawda jest taka, że klekoty odleciały później, bo choć wiosna rozpoczęła się nadzwyczaj wcześnie, jeszcze w marcu, to jednak w kwietniu zrobiło się zimno, a miejscami spadł śnieg. Dopiero w maju zrobiło się ciepło, sucho i słonecznie.
Wiele boćków przeczekało niesprzyjającą aurę na południu Europy i doleciało do nas nieco później. W związku z tym później doczekały się one potomstwa. Różnica jednak nie była duża, bo sięgała ledwie kilku dni, więc nie miała istotnego znaczenia.
Z kolei w 2016 roku boćki, podobnie jak w tym sezonie, też odlatywały wcześniej. Jak pamiętamy, wcale nie oznaczało to wczesnego nadejścia jesieni, gdyż wrzesień okazał się jednym z najcieplejszych w historii pomiarów.
Boćki nie musiały wtedy oczekiwać na sprzyjające temperatury aż do połowy kwietnia, bo zima nie dość, że była ciepła, to jeszcze opuściła nas szybko. Zaraz po przylocie mogły więc rozpocząć lęgi. Młode wykluły się wcześniej, wcześniej też nauczyły się latać i były gotowe do odlotu, tak jak w tym roku.
Dodajmy, że szczyt odlotów przypada, zgodnie ze średnią wieloletnią. na około 24 sierpnia. To właśnie na podstawie tej daty ornitolodzy określają czy w danym sezonie odloty są wcześniejsze czy też późniejsze.
Długa i niebezpieczna droga do Afryki
Boćki, aby się wznieść na odpowiednią wysokość, wykorzystują wstępujące prądy powietrzne, które pojawiają się podczas ciepłej aury, gdy piętrzą się chmury kłębiaste typu Cumulus. Muszą tylko uważać, aby nie wlecieć w głąb chmury burzowej, ponieważ turbulencje tam szalejące, mogłyby je porządnie potarmosić, a nawet zabić. Dzieje się to na podobnej zasadzie, co w przypadku szybowców, które również unoszą się wraz z ciepłym powietrzem w tzw. kominach termicznych.
Przez następne tygodnie bociany będą przelatywać nad Słowacją, Węgrami, zachodnią Ukrainą, Rumunią, Bułgarią i Turcją. Jednym z najbardziej malowniczych zjawisk jest przelot całych grup bocianów nad Stambułem, stanowiącym granicę między Europą i Azją. Następnie boćki kierować się będą nad Izrael i Liban.
Ten drugi kraj związany jest z wyjątkowo bestialskim procederem. Internet, kolejny sezon z rzędu, obiegają szokujące zdjęcia libańskich dzieci i ich ojców, którzy w ramach rozrywki strzelają do naszych bocianów. Martwe boćki są dla nich trofeum, a ich więcej ustrzelą, tym większe mają poważanie wśród miejscowych. Libańczycy, nękani wieloletnią wojną domową, nie mają świadomości, że to co oni nazywają sportem i treningiem swoich strzeleckich umiejętności, wyrządza olbrzymią krzywdę przyrodzie.
Następnie trasa migracji biec będzie wzdłuż wschodniego wybrzeża Morza Śródziemnego, i dalej przez Półwysep Synaj po Egipt. Boćki mogłyby skrócić sobie podróż np. przelatując nad morzem w pasie od Grecji po Egipt, jednak, gdyby pogoda była niesprzyjająca, nie mogłyby przeczekać jej na lądzie. Stąd też od niepamiętnych czasów większość z nich woli nadłożyć drogi, ale za to zmniejszyć zagrożenie. Pierwsze boćki ten korytarz pokonają na początku września.
Będąc już nad Afryką, kierować się będą ku jej centralnym i południowym regionom. Miejscem ich zimowania będą podmokłe obszary Tanzanii i Kenii, gdzie dotrą tuż po zakończeniu się pory deszczowej. Czekać będą tam na nie ulubione gatunki żab, chrząszczy, świerszczy, dżdżownic, a także owady. Do nas wrócą już w marcu przyszłego roku.
Źródło: TwojaPogoda.pl