W tym roku pierwszy upał pojawił się najwcześniej od 6 lat, bo już podczas długiego majowego weekendu. Jednak w większości miejscowości odnotowano go na przełomie maja i czerwca. Od tego czasu mieliśmy przynajmniej jeden dzień z temperaturą przekraczającą w cieniu 30 stopni.
Najwyższą temperaturę odnotowano dotychczas w Tarnowie w Małopolsce, gdzie 21 czerwca było 33,8 stopnia. Z kolei wśród miast wojewódzkich najgorętszy był jak do tej pory Wrocław, gdzie zmierzono tego samego dnia 33,0 stopnia.
Na zachodzie i w centrum kraju mieliśmy już od 5 do nawet 8 dni z temperaturą równą lub przekraczającą w cieniu 30 stopni. Zdecydowanie najwięcej dni upalnych było już we Wrocławiu (8 dni) i w Poznaniu (7 dni). Dla porównania tyle właśnie wynosi norma całoroczna.
Najmniej dni upalnych mieliśmy na północy i wschodzie, na ogół od 1 do 2, przy normie rocznej na poziomie od 2 do 4 dni. Jedynym miastem wojewódzkim, gdzie upału od początku tego roku jeszcze nie odnotowano, był Gdańsk. Tam najwyższa temperatura wyniosła 28,4 stopnia.
Poprzednio powyżej 30 stopni mieliśmy w pierwszy dzień astronomicznego lata, czyli 21 czerwca. Później nadeszło długie i spore ochłodzenie. Zdarzały się dni, gdy termometry na wschodzie pokazywały co najwyżej 11-12 stopni.
To były najniższe temperatury kiedykolwiek odnotowane w tej części Polski w pierwszych dniach lipca w całej historii pomiarów meteorologicznych. Wszyscy pomyśleliśmy, że lato, u samego swojego początku, nas opuściło.
Jednak wczoraj (4.07) upał wrócił do zachodnich regionów kraju po prawie 2-tygodniowej przerwie. 30 stopni termometry pokazały miejscami na Dolnym Śląsku, Ziemi Lubuskiej i w Wielkopolsce. Najgoręcej było w Słubicach, do 30,9 stopnia.
Dzisiaj (5.07) temperatura w większości zakątków naszego kraju sięgnie 29-30 stopni, a przy granicy z Niemcami nawet 31-32 stopnie. To będzie ostatni upalny dzień przed kolejną dłuższą przerwą.
Jeśli wierzyć prognozom, to w następnych dniach czeka nas powrót do umiarkowanych temperatur, jak na lipiec, rzędu 20-25 stopni. Dopiero w następny weekend (14-15.07) wróci około 29-30 stopni na przeważającym obszarze kraju, ale na krótko.
Nic więc, póki co, nie wskazuje na dłuższą i intensywniejszą falę upałów, podobnie jak miało to miejsce w poprzednich latach. Dla większości z nas to dobre wieści, bo będzie bardzo ciepło i gorąco, ale nie upalnie, w sam raz dla naszego dobrego samopoczucia.
Źródło: TwojaPogoda.pl / IMGW-PIB.