Zamieszczane w artykule animacje, filmy i zdjęcia to świetny przykład tego, jak niesamowite bywają zupełnie zwyczajne zjawiska. W Polsce opady deszczu lub śniegu występują przez połowę dni w roku. Wydaje się, że wiemy o nich już wszystko. A jednak wystarczy tylko wznieść się z powierzchni ziemi ponad miasto, aby dostrzec coś, czego wcześniej nie mogliśmy zauważyć.
Obserwatorom pogody udało się uwiecznić przejście potężnych ulew nad swoimi miejscowościami. Na kolejnych nagraniach widzimy, jak zbliża się chmura Cumulonimbus, z której samego środka opadają na ulice i zabudowania gigantyczne ilości deszczu.
To właśnie obserwacja takiego zjawiska zrodziła określenie "oberwanie chmury", którego fachowcy starają się unikać. Dlaczego? Ponieważ chmura to nic innego, jak skondensowana para wodna, czyli bardzo drobne kropelki wody, które w gruncie rzeczy niosą dużo większe krople, nazywane deszczem.
Najbardziej intensywne opady występują zwykle w środkowej części chmury burzowej o nazwie Cumulonimbus. Jedna taka chmura potrafi pomieścić tyle wody, że można by ją wypełnić aż 200 basenów olimpijskich.
Przejście takiej pojedynczej chmury może trwać około 30 minut i przez ten czas na ziemię spada tylko niewielka część zawartej w niej wody, zazwyczaj około kilku lub kilkudziesięciu litrów deszczu na metr kwadratowy ziemi. Mimo to opady rzędu 50 mm w ciągu mniej niż godziny mogą stać się przyczyną podtopień. W tym sezonie tak było już m.in. w Bielinach czy Zgierzu.
Prawdopodobieństwo, że podobna ulewa nawiedzi naszą okolicę, jest bardzo niewielkie. Dzieje się tak dlatego, że opady nawalne mają bardzo niewielki zasięg i aby mogły wystąpić, muszą panować nadzwyczaj korzystne warunki atmosferyczne, a te pod naszą szerokością geograficzną zdarzają się rzadko.
To oznacza, że jedna miejscowość może zostać podtopiona, a w innej, znajdującej się obok, może nie spaść ani jedna kropla deszczu. Punktowe, bardzo intensywne opady deszczu, najczęściej pochodzą z chmury burzowej o charakterze stacjonarnym. W takiej chmurze dominują pionowe ruchy powietrza, które piętrzą ją, i jednocześnie zatrzymują w miejscu.
Historia zna przypadki "oberwań chmur", które są wprost nie do wyobrażenia, nawet dla meteorologów. 18 maja 1996 roku w Sułoszowej w Małopolsce odnotowano tam największy 1-godzinowy opad w historii polskiej meteorologii. Suma opadów osiągnęła astronomiczne 180 mm. W niecałą godzinę spadło tyle deszczu, ile powinno przez dwa lipce.
Jednak opady potrafią być jeszcze większe. Światowy rekord godzinowego opadu należy do miejscowości Holt w amerykańskim stanie Montana, gdzie 22 czerwca 1947 roku spadło 305 mm deszczu, czyli połowę tego, co nasze miejscowości zazwyczaj spada przez cały rok.
Źródło: TwojaPogoda.pl