Jeśli prognozować, jakie będzie lato, tylko na podstawie dotychczasowej liczby dni upalnych, to zapowiada się ono bardzo gorąco. Dopiero się ono rozpoczyna, a już w wielu regionach kraju mamy odnotowaną przeszło połowę rocznej normy dni upalnych.
Pierwsze upały nadeszły bardzo wcześnie, bo już na samym początku maja, podczas długiego weekendu. Wówczas 3 maja na Górnym Śląsku, w Małopolsce, na Ziemi Łódzkiej, Kielecczyźnie i Mazowszu termometry po raz pierwszy pokazały w cieniu 30 stopni.
Miesiąc później, na przełomie maja i czerwca, upał zaczął się pojawiać na przeważającym obszarze Polski. Dotarł nawet tam, gdzie zwykle pojawia się najpóźniej, a więc na Suwalszczyznę. Tam 30 maja temperatura sięgnęła w cieniu aż 31 stopni. Odnotowaliśmy więc jeden z dwóch upalnych dni zarezerwowanych na ten rok w stosunku do normy z wielolecia.
Tymczasem przed nami jeszcze co najmniej 3 miesiące, które mogą przynieść upał. W Warszawie dotychczas mieliśmy już 3 dni upalne spośród 5, które są coroczną normą. We Wrocławiu upał panował w tym roku już przez 4 dni, więc do końca lata pozostały jeszcze 3 dni upalne rezerwy.
Oczywiście norma to norma, a to oznacza, że może ona zostać pobita wielokrotnie, jak np. w 2015 roku, gdy upał potrafił na Śląsku utrzymywać się w sumie przez miesiąc, bijąc historyczny rekord.
Obecnie najwięcej dni upalnych odnotowaliśmy w Słubicach, które właśnie z tego powodu są nazywane "polskim biegunem ciepła". Upał panował tam od 28 maja do 1 czerwca, a więc przez 5 dni z rzędu. W tym czasie temperatura sięgnęła 32 stopni w cieniu. To dotąd najdłuższa tegoroczna fala upałów w naszym kraju.
Nie brakuje głosów, że po tym, gdy w ostatnich latach normy dni upalnych są przekraczane notorycznie, i to często ze sporą nawiązką, powinno się normy zmienić. Jednak obecnie, zgodnie z wytycznymi Światowej Organizacji Meteorologicznej (WMO), obowiązują nas normy z lat 1970-2000, gdy upały bywały u nas dużo rzadsze niż obecnie.
Oczywiście wczesne nadejście upałów i ich dotychczasowa liczba dni wcale nie oznacza, że lato będzie gorące. Zdarzały się już przypadki, że najwyższe temperatury notowano na początku czerwca, a w lipcu i sierpniu po upałach nie było już śladu.
Miejmy nadzieję, że w tym roku tak nie będzie, jednak wielu z nas nie chciałoby również, aby upały nawiedzały nas tak często i były tak intensywne, jak w 2015 roku, gdy padły wszelkie rekordy, zarówno dni upalnych, jak i maksymalnych, kiedykolwiek zmierzonych temperatur w wielu miejscowościach.
Źródło: TwojaPogoda.pl / IMGW-PIB.