Kilka dni przed oficjalnym startem sezonu cyklonów na Atlantyku, który przypada na 1 czerwca, nad gorącymi wodami Zatoki Meksykańskiej formuje się pierwsza w tym roku burza, której meteorolodzy nadali, zgodne z obowiązującą w tym roku listą, imię Alberto.
Cyklon subtropikalny przybiera na sile, ale póki co prognoza amerykańskiego Narodowego Centrum ds. Huraganów (NHC) nie wskazuje, aby miał przekształcić się w huragan. To oznacza, że średnia prędkość wiatru podczas wkroczenia żywiołu nad ląd nie powinna przekroczyć 119 km/h.
To jednak na tyle dużo, aby tropikalny sztorm spowodował szkody, zwłaszcza w pasie wybrzeża Zatoki Meksykańskiej, w tym na Florydzie, Georgii, Alabamie, Missisipi i Luizjanie. Według prognoz oko cyklonu (centrum niżu) wkroczy nad ląd w poniedziałek (28.05) wieczorem czasu polskiego na zachodnich krańcach Florydy, w okolicach miasta Pensacola.
Spodziewany jest tam silny sztorm, wiatr przekraczający 100 km/h, a w porywach dochodzący do 130 km/h oraz ulewne deszcze. W nocy z poniedziałku na wtorek (28/29.05) słabnąca burza tropikalna dotrze nad Alabamę. Tam również może być niebezpiecznie.
Pozostałości po cyklonie Alberto w postaci burz, chwilami gwałtownych, będą wędrować z biegiem dni na północ, przechodząc nad Tennessee, Kentucky, Illinois, Indianę i Michigan. Do piątku (1.06) burze dotrą nad północne brzegi jeziora Huron, a więc do południowej Kanady. W tym czasie burze i ulewy Alberto może przynieść w całej wschodniej połowie Ameryki Północnej.
Zwykle początek sezonu cyklonów nie jest aktywny, ale z biegiem tygodni cyklonów będzie coraz więcej, będą one miały coraz większą siłę i coraz częściej będzie się przeobrażać w huragany. Amerykanie, zwłaszcza z południowych stanów, drżą na samą myśl, że mogłaby się zdarzyć powtórka z ubiegłego roku.
Na szczęście prognozy naukowców studzą emocje, bo sezon cyklonów w USA zapowiada się mniej aktywnie niż przed rokiem, ale jednak nieco powyżej normy wieloletniej, co może niepokoić. Prognozuje się od 10 do 16 nazwanych sztormów (norma to 12), od 5 do 9 huraganów (norma do 6) oraz od 1 do 4 silnych huraganów (norma to 3).
Dla porównania w ubiegłym sezonie na Atlantyku zrodziło się 17 sztormów, w tym 10 huraganów, a pośród nich aż 6 było wyjątkowo silnych. Wtedy prognozy tuż przed startem sezonu wskazywały na 11–17 sztormów, 5–9 huraganów i 2–4 silne huragany. Okazało się, że sezon był aktywniejszy.
Huragany Harvey, Irma i Maria poczyniły na południu USA oraz na Karaibach katastrofalne szkody, które kosztowały miliardy dolarów. Na wielu wyspach wciąż nie udało się naprawić zniszczeń, ani też odbudować infrastruktury i domostw. Wiele miejscowości jest pozbawionych prądu.
Nic nie wskazuje na to, abyśmy mieli do czynienia z tak potwornym sezonem, jak w 2005 roku, który zapisał się jako rekordowy na tle historii. Narodziło się wówczas aż 28 sztormów, w tym 15 huraganów, a 7 z nich było bardzo silnych.
Jednak jaki będzie ten sezon w rzeczywistości dowiemy się w następnych miesiącach, bo kończy się on dopiero 30 listopada, a więc za pół roku. Do tego czasu może się wiele zdarzyć, i oby nic strasznego.
Źródło: TwojaPogoda.pl / NHC.