Gdy wiatr ustaje, zaczyna się gromadzić niebezpieczny smog. Wtedy chcemy, żeby wiatr nasilił się, ale ostatnio po okresach ciszy atmosferycznej zazwyczaj nadchodzą wichury. Popadanie ze skrajności w skrajność nie kończy się wesoło.
Dobrze wiedzą o tym strażacy, którzy do usuwania skutków silnego wiatru wyjeżdżali już kilkaset razy. Drzewa upadały na drogi, chodniki, posesje i tory kolejowe. W efekcie niektóre pociągi mogą być opóźnione lub odwołane.
Złamane gałęzie uszkodziły linie energetyczne w wyniku czego prąd nie płynął do kilku tysięcy gospodarstw domowych, głównie na północnym wschodzie i południu kraju. Najważniejsza wiadomość jest jednak taka, że nie ma osób poszkodowanych.
Przyczyną porywistego wiatru jest głęboki niż, który dotarł do zachodniego krańca Rosji, a wcześniej przemknął nad Bałtykiem i Skandynawią. W nocy różnica w ciśnieniu między północną a południową Polską sięgała nawet 20 hPa. To wystarczy, aby wiało bardzo mocno.
Według danych Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej (IMGW) najmocniejszy poryw wiatru na polskich stacjach meteo odnotowano na szczycie Śnieżki w Karkonoszach, do aż 151 km/h. Na nizinach wiało słabiej, ale na tyle mocno, aby powstawały szkody.
Przeważnie porywy zachodniego wiatru osiągały od 50 do 70 km/h, jednak miejscami nad morzem i na pogórzu wiało do 85 km/h. Wśród miast wojewódzkich największe podmuchy zmierzono w Gdańsku i Krakowie, do około 80 km/h.
Na zachodzie kraju wiatr zaczął już słabnąć, na wschodzie stanie się to po południu. Jednak wcale nie oznacza to, że wróci cisza atmosferyczna. Jeszcze przez kilka dni będzie wietrznie, choć podmuchy nie powinny już czynić szkód.
Źródło: TwojaPogoda.pl / Państwowa Straż Pożarna / IMGW.