FacebookTwitterYouTubeIstagramRSS

Powitali zimę przy 55 stopniach mrozu. Gdzie jest tak zimno?

Mieszkańcy rosyjskiej Jakucji powitali astronomiczną zimę największym mrozem na naszej planecie. Temperatura spadła do równo minus 55 stopni. Nawet na lodowatej Antarktydzie jest o 15 stopni cieplej. Jak Syberyjczycy radzą sobie z takim mrozem?

Oczekiwanie na autobus w Jakucku przy minus 45 stopniach. Fot. Amos Chapple.
Oczekiwanie na autobus w Jakucku przy minus 45 stopniach. Fot. Amos Chapple.

Zmrożone szronem i szadzią linie energetyczne, lodowisko na ulicach i wydobywająca się z kanałów gęsta para, to krajobraz prawdziwej, syberyjskiej zimy, jaki każdego poranka zastać można na ulicach miast w Jakucji, najzimniejszym zakątku Rosji. W pierwszych dniach astronomicznej zimy mrozy osiągnęły tam kolejne apogeum.

W takich miejscowościach jak Wierchojańsk, Deljankir, Jurty czy Ojmiakon, które są nazywane biegunem zimna północnej półkuli, w ostatnich dniach notowano minus 55 stopni. Dla nas tak tęgi mróz wydaje się nie do wyobrażenia, bo większość z nas nigdy nie doświadczyła nawet 30 stopni poniżej zera.

Budynek w Jakucku w Rosji. Fot. Amos Chapple.

Tymczasem na Syberii potrafi być jeszcze zimniej. Najniższą kiedykolwiek zmierzoną temperaturą było minus 67,8 stopnia. Taki potworny mróz zapanował nad ranem 5 i 7 lutego 1892 roku w Wierchojańsku oraz 6 lutego 1933 roku w Ojmiakonie.

Mieszkańcy zarzekają się, że mróz potrafił sięgać minus 71 stopni, na co wskazuje wzniesiony w Ojmiakonie pomnik "rosyjskiego bieguna zimna", gdzie kilka tygodni temu zamontowano elektroniczny termometr, który ponoć zaniża temperaturę.

Ulice Jakucka w Rosji przy minus 45 stopniach. Fot. Amos Chapple.

Jednak dokładna analiza danych meteorologicznych, przeprowadzona przez grupę naukowców z Uniwersytetu Stanowego Arizony pod egidą Światowej Organizacji Meteorologicznej (WMO), wykazała, że temperatura poniżej minus 70 stopni tam nie spadła.

Mimo to mróz poważnie dał się we znaki mieszkańcom. W lutym 1964 roku, gdy temperatura zbliżyła się po raz kolejny do rekordu, połowa mieszkańców Ojmiakonu doznała rozległych odmrożeń. Dzisiaj klimat nieco złagodniał, ale w najsroższe zimowe noce zdarzają się spadki temperatury do minus 60 stopni.

Zamarznięte buty pozostawione na tęgim mrozie. Fot. Amos Chapple.

Aby przetrwać taki mróz z pewnością nie wystarczy ciepłe odzienie i rozpalony kominek. Jak więc przy zamarzających i pękających szybach wytrzymać tak potężny mróz? Mieszkańcy Ojmiakonu tłumaczą się zahartowaniem, ale równie ważne jest współżycie z otaczającą przyrodą. Większość ludzi ubrana jest tak samo, a nawet lżej niż wielu z nas podczas mrozów w Polsce.

Mieszkańcy wpadają w rytm tutejszego klimatu, który jednak w porze letniej wynagradza zimowe mrozy. Syberia to bowiem obszar o największych amplitudach rocznych temperatury. Między zimowymi mrozami a letnimi upałami temperatura może się różnić nawet o ponad 100 stopni. Na tle historii w Ojmiakonie zmierzono nie tylko minus 68 stopni, lecz plus 35 stopni.

Wówczas mówi się o piekielnym żarze, ale mimo to nikt nie może się nacieszyć ze zbawiennego ciepła, bo zwykle trwa ono krótko. Upalne dni w lecie na Syberii nie należą do rzadkości, a każdego następnego roku występują coraz częściej i są coraz potężniejsze. Nie ma mowy, aby rekord mrozu sprzed wielu lat kiedykolwiek został jeszcze pobity.

Źródło: TwojaPogoda.pl

prognoza polsat news