Przed nami kolejny wietrzny weekend (18-19.11), który zapewniać nam będą układy niskiego ciśnienia wędrujące nad Skandynawią, a następnie nad samą Polską. Nie spodziewamy się wichur, jednak dmuchać będzie nieprzyjemnie, bo do 40-50 km/h, więc przy temperaturze poniżej 5 stopni będzie nam przeszywająco chłodno.
Z dalekiej północy zacznie w naszym kierunku spływać dużo chłodniejsza masa powietrza, która na wschodzie kraju objawi się pod koniec tygodnia i w pierwszej połowie przyszłego temperaturami spadającymi w nocy i rano poniżej zera, zaś w pełni dnia tylko nieznacznie przekraczającymi zero. Na zachodzie będzie cieplej, ale tylko nieznacznie, bo w nocy około zera, a w ciągu dnia do 5 stopni.
Pierwszy śnieg wywoła chaos?
To wystarczy, aby w wielu regionach kraju deszcz zaczął przechodzić w deszcz ze śniegiem, a tam, gdzie w najchłodniejszej porze doby temperatura spadnie poniżej zera, nawet w sam śnieg. Prognozy wskazują, że z największym prawdopodobieństwem krajobrazy mogą się zabielić w województwach wschodnich i północnych. Nie wspominamy o górach, bo tam już jest biało, w dodatku tego śniegu jeszcze przybędzie i to na coraz niższych wysokościach.
Pierwsza fala opadów mieszanych pojawi się najpierw we wschodniej połowie kraju już w nocy z soboty na niedzielę (18/19.11) i będzie kontynuowana w dalszych dobach. Początkowo śniegu spadnie niewiele, bo 1-2 cm, lokalnie do 3 cm.
W nocy z poniedziałku na wtorek (20/21.11) opady mogą przybrać na sile, tym razem nie tylko na wschodzie, ale też na północy kraju. Jeśli aktualne prognozy się potwierdzą, to może tam spaść przeważnie od 2 do 4 cm śniegu, choć lokalnie pokrywa śnieżna może mieć grubość 5 cm i nieco więcej.
Choć białego puchu spadnie niewiele, to jednak nie jego ilość, lecz to, że będzie on na większym obszarze pierwszym w sezonie, sprawi, że na drogach może dojść do paraliżu. Nie wszyscy bowiem zmienili opony, a do zimowej aury trzeba się co roku na nowo przystosowywać. Bądźmy więc opanowani i z wyrozumiałością podchodźmy do innych kierowców, jak i drogowców.
Listopadowe babie lato?
W tym samym czasie, gdy na wschodzie i północy poprószy, od zachodu temperatura zacznie bardzo szybko rosnąć, przekraczając 10 stopni, a to oznacza, że od połowy tygodnia ciepłe powietrze zacznie wypierać zimne, tym samym roztapiając śnieg.
W drugiej połowie tygodnia po śniegu nie powinno być już śladu. Zrobi się nie tylko cieplej, ale też pogodniej. Temperatura na większym obszarze Polski sięgnie 10 stopni, a na zachodzie i południu nawet niemal 15 stopni. Dla porównania norma wieloletnia dla drugiej połowy listopada to tylko 5 stopni. Przy pogodnym niebie poczujemy coś na miarę bardzo późnego babiego lata.
Mamy więc dobre informacje nie tylko dla tych, którzy lubią zimowe krajobrazy, ale też dla tych, którzy woleliby, żeby było ciepło i słonecznie. Aura dla każdego przygotowała coś dobrego.
Źródło: TwojaPogoda.pl