Jeszcze tydzień temu w Skandynawii panowała zimowa odwilż. Z powodu braku śniegu i mrozu odwoływano wycieczki do krainy Świętego Mikołaja w Laponii. Jednak w ciągu zaledwie kilku dni nadeszła zima, jakiej nie było od dawna.
Nie dość, że ścisnął arktyczny mróz, to jeszcze spadły olbrzymie ilości śniegu. W północnych regionach Norwegii, Szwecji, Finlandii i Rosji o porankach temperatura spada nawet do minus 40 stopni, a przy gruncie do minus 45 stopni.
Pogoda na styczeń i luty, od której włosy stają dęba. Czegoś takiego jeszcze nie było
Nawet w najcieplejszym momencie doby termometry pokazują przeszło 30 stopni poniżej zera. Jednak nie tylko mróz okazuje się paraliżujący. Z powodu fali śnieżyc wiele miejscowości zostało dosłownie odciętych od świata, bo drogi stały się całkowicie nieprzejezdne.
Ludzie zamarzają we własnych domach
Pod ciężarem mokrego śniegu łamały się gałęzie, które upadając, zrywały linie energetyczne. Prąd, a co za tym idzie, także ogrzewanie, przestało płynąć do tysięcy odbiorców. Temperatura w nieogrzewanych domach spada poniżej 10 stopni.
Tak jest m.in. w Rosji, gdzie na skutek braku konserwacji doszło do masowych awarii sieci ciepłowniczej. Z pękniętych rur tryskają fontanny wody, która na zmrożonych ulicach i chodnikach błyskawicznie zamarza tworząc lodowiska.
Na szczęście prognozy są optymistyczne, ponieważ w nadchodzących dniach napłynie trochę łagodniejsze powietrze, a mróz zelżeje do kilku stopni. Jednak trzeba się liczyć z kolejną falą paraliżujących śnieżyc, po których na przełomie tygodnia znów wróci siarczysty mróz.
Źródło: TwojaPogoda.pl