Bez wiatru nie byłoby życia na Ziemi. Ma on jednak zarówno korzystne, jak i niszczycielskie oblicze. Oczyszcza powietrze ze smogu, ale roznosi też szkodliwe pyły i pożary lasów. Chłodzi nas w upalne dni, lecz także łamie drzewa i zrywa dachy.
Wiatr zaczyna być dokuczliwy, gdy jego porywy przekraczają 30 km/h. Podmuchy burzą nam fryzurę i targają parasolem. Gdy wieje powyżej 70 km/h możliwe są szkody materialne. Masowe zniszczenia powodują porywy przekraczające 120 km/h.
Na polskich nizinach wiatr rozpędzał się w przeszłości przeważnie do 120-130 km/h. Najmocniej wiało oczywiście nad Bałtykiem. Najpotężniejszy wiatr sztormowy odnotowano w listopadzie 1964 roku. W Gdańsku porywy osiągnęły aż 162 km/h.
Jednak im wyżej, tym zwykle wieje mocniej, stąd też rekordy należą do gór. W dwóch obserwatoriach meteorologicznych na szczycie Śnieżki w Karkonoszach i na Kasprowym Wierchu w Tatrach wielokrotnie brakowało skali na wiatromierzu, aby zmierzyć porywy halnego.
Na wiatromierzu zabrakło skali
Wskazówka zatrzymywała się na najwyższej wartości 80 metrów na sekundę, co oznacza 288 kilometrów na godzinę. W rzeczywistości mogło więc wiać do niemal 300 km/h. Najpotężniejszy halny szalał w Tatrach 6 maja 1968 roku, gdy nazwano go „halnym stulecia”.
Jednak najsilniejsze wiatry na obszarze Polski panowały w trąbach powietrznych. Niestety nigdy nie udało się ich zmierzyć. 20 lipca 1931 roku tornado przeszło przez Lublin pozostawiając olbrzymie zniszczenia. Na podstawie szkód siłę wiatru oszacowano na ponad 330 km/h.
Na świecie jedne z najpotężniejszych wichrów niosą tropikalne cyklony. Huragan Patricia, który w 2015 roku panował u zachodnich wybrzeży Meksyku, przyniósł nad wodami Pacyfiku porywy do 345 km/h.
Tymczasem rekord porywów wiatru na lądzie zmierzono 10 kwietnia 1996 roku na wyspie Barrow, u północno-zachodnich wybrzeży Australii. Podczas przechodzącego wówczas cyklonu tropikalnego Olivia podmuch sięgnął aż 405 km/h.
Prąd strumieniowy bije wszystkie rekordy
Jeszcze silniejszy wiatr mógł nawiedzić rejon Oklahoma City w USA. Podczas pamiętnej serii tornad w maju 1999 roku za pomocą przenośnego radaru meteorologicznego prędkość wiatru oszacowano nawet na 512 km/h.
Jednak ani cyklony tropikalne, ani też tornada, nie umywają się do zdecydowanie najpotężniejszego wiatru, jaki szaleje od zarania dziejów kilkanaście kilometrów nad naszymi głowami, a który odkryto podczas drugiej wojny światowej.
To prąd strumieniowy, który otacza całą Ziemię. Oddziela zimne powietrze zalegające nad obszarami polarnymi od cieplejszego ze strefy umiarkowanej. 13 grudnia 1967 roku nad wyspą South Uist w archipelagu Hebrydów Zewnętrznych w Szkocji jego porywy osiągnęły aż 656 km/h.
Źródło: TwojaPogoda.pl / WMO.