FacebookTwitterYouTubeIstagramRSS

Służby szybko ewakuowały mieszkańców. Gorąca lawa wybuchła dosłownie pod ich stopami

Tego nikt się nie spodziewał. Po trwającej kilka tysięcy lat drzemce, wulkaniczne siły na jednej z wysp Islandii nagle się przebudziły. Z szybko powstałej szczeliny w ziemi zaczęła wydobywać się lawa. Tysiące ludzi z dnia na dzień znalazły się w ogromnym niebezpieczeństwie. Oto historia powstania wulkanu Eldfell.

Fot. Pixabay
Fot. Pixabay

Erupcja na Heimaey. Nic tego nie zapowiadało

Przenieśmy się w czasie o ponad 50 lat wstecz. Jest początek roku 1973, a na islandzkiej wyspie Heimaey mieszka 5300 osób. Nic nie zapowiada tego, że wkrótce zmieni się ich życie. Zaczęło się od niewielkich wstrząsów. Nie zostały odczute przez miejscowych „wyłapała” je lokalna stacja sejsmologiczna. Z czasem stawały się one coraz silniejsze, a epicentrum zbliżało się do głównego ośrodka Heimaey, miasteczka portowego Vestmannaeyjar.

23 stycznia 1973 roku niedaleko centrum miasta otworzyła się w ziemi szczelina długa na około dwa kilometry. Wystrzeliwała lawą na 100-150 metrów w górę. Zrobiło się bardzo niebezpiecznie. Należy tu nadmienić, że początkowe wstrząsy nie były niczym szczególnym na tym aktywnym sejsmicznie terenie. Jednak nikt nie spodziewał się takiego zdarzenia, zwłaszcza, że Helgafell, wulkan na wyspie, jest wygasły, szacuje się, że jego ostatnia erupcja miała miejsce kilka tysięcy lat temu.

Narodziny wulkanu Eldfell. Ewakuacja mieszkańców

Mieszkańcy mieli szczęście w nieszczęściu. W nocy zaskoczyły ich alarmy podnoszone przez policjantów i strażaków. W pobliżu domostw zaczęła pojawiać się lawa. Rozpoczęła się ewakuacja do portu. Jak się okazało, ponieważ dzień wcześniej na morzu panował sztorm, kilkadziesiąt kutrów rybackich pozostało w porcie. Ewakuowanych udało się bezpiecznie przetransportować do miejscowości Þorlákshöfn leżącej na głównej wyspie - Islandii. Pierwsze statki wypłynęły tam jeszcze w nocy, krótko po rozpoczęciu erupcji.

Kolejnym szczęśliwym faktem było to, że katastrofa nie wpłynęła na ruch lotniczy na wyspie. Pozwoliło to na uratowanie pacjentów lokalnego szpitala i seniorów. W ciągu kilku godzin udało się wszystkim znaleźć schronienie. Oczywiście, nie obyło się bez strat. Zniszczonych zostało kilkaset domów, ucierpiały sektor rolniczy oraz rybołówstwo.

Ponieważ do erupcji doszło już w czasie rozwoju mass-mediów, obrazki z Islandii były transmitowane na całym świecie. Na nagraniach widać było wypluwaną z ziemi lawę, która podpalała budynki. Erupcja trwała przez pół roku, długo obserwowanokolejne próby zapobiegnięcia większym zniszczeniom. Pomogły w tym Islandii między innymi Stany Zjednoczone, które udostępniły sprzęt pompujący wodę mającą schłodzić i zatrzymać lawę. Groziła ona bowiem portowi Vestmannaeyjar, a to było niebezpieczne dla islandzkiej gospodarki.

Czy Eldfell może wybuchnąć?

W rezultacie zjawiska na wyspie Heimaey pojawił się wulkan Eldfell. Jego nazwa oznacza „ognistą górę”. Wulkan nie jest wysoki (niecałe 280 metrów), lecz jest aktywny. Oznacza to, że jego erupcja jest możliwa, choć od 1973 roku Eldfell nie dawał o sobie znać. Sytuacja została opanowana na tyle, że wyspa odrodziła się, a znaczna część mieszkańców szybko postanowiła wrócić do swojej małej ojczyzny.

Źródło: guidetoiceland.is / opracowanie własne.

prognoza polsat news