W ostatnich dniach nad Polską przeszły najsilniejsze burze w tym miesiącu. Odnotowano nawet kilkanaście tysięcy wyładowań atmosferycznych. Jedno z nich okazało się niebezpieczne, ponieważ piorun uderzył w samolot.
Maszyna leciała z Warszawy do Szczecina, jednak blisko 100 pasażerów i członków załogi nie wylądowało w miejscu docelowym mimo, że do płyty lotniska pozostało zaledwie kilkanaście kilometrów.
Pilot podjął trudną, ale właściwą decyzję o powrocie na lotnisko w Warszawie, gdzie maszyna została skierowana do drobiazgowego przeglądu. Żadnej osobie znajdującej się na pokładzie nic się nie stało. Dlaczego?
Ponieważ samolot to swoista klatka Faraday'a, po której zewnętrznej części, a więc poszyciu, energia spływa i się rozładowuje, nie wnikając do wnętrza maszyny. Pasażerowie mogli jedynie usłyszeć krótki huk, podobny do wystrzału z pistoletu.
Jednak olbrzymia energia w postaci pioruna mogła spowodować uszkodzenia niezwykle czułej elektroniki, dlatego piloci woleli dmuchać na zimne i wrócić na macierzyste lotnisko, aby upewnić się, czy wszystko jest w należytym porządku.
Źródło: TwojaPogoda.pl / LOT.