Luty okazał się nie tylko najcieplejszym lutym w Polsce od co najmniej 1781 roku. Można go nazwać prawdziwym fenomenem, ponieważ po raz pierwszy średnia temperatura powietrza w skali ogólnokrajowej była o 6 stopni wyższa od normy z wielolecia.
Żaden inny miesiąc na tle całej serii pomiarowej nie odstawał od normy na plus aż tak bardzo. To niepokojące wydarzenie, ponieważ wskazuje na rangę tej anomalii, która w przyszłości może nas drogo kosztować.
Jeśli podobne przekroczenie średniej temperatury nastąpi w lipcu, to czeka nas rekordowa fala upałów. Przykładowo w Warszawie w lipcu średnia maksymalna temperatura, czyli ta mierzona popołudniami, wynosi 25 stopni. Gdyby wzrosła o 6 stopni, to sięgnęłaby aż 31 stopni.
Miasta zmienią się w grzejniki, gdzie żar stanie się nie do zniesienia. „Będzie jak w piekle”
Trudno nam sobie wyobrazić miesiąc z występującymi dzień w dzień upałami, a przecież zdarza się, że temperatury są nawet o 10 stopni wyższe od tych zwykle notowanych, co oznacza, że musielibyśmy się liczyć, i to przez kilka dni, nawet z ponad 40-stopniowym upałem.
Nigdy dotąd na większym obszarze kraju nie mieliśmy tak skrajnie wysokich temperatur, chociaż w ostatnich latach zarówno upały są coraz silniejsze, jak i utrzymują się coraz dłużej. Niestety, w przyszłości takie anomalie będą coraz częstsze.
Dotychczas najcieplejszym lipcem na tle 243-letniej serii pomiarowej pozostaje ten z 2006 roku, kiedy anomalia wyniosła 3,5 stopnia. Była niemal o połowę mniejsza od tej zmierzonej ubiegłego lutego.
Naukowcy zapowiadają, że 2024 rok będzie najgorętszym w dziejach pomiarów, jeszcze cieplejszym od dotychczas najcieplejszego roku 2023. Może to oznaczać, że rekordowa fala upałów czeka nas już nadchodzącego lata. Oby nie.
Źródło: TwojaPogoda.pl