W stratosferze obserwujemy nasilające się ocieplenie, które w ciągu najbliższych kilkunastu dni osiągnie apogeum. Średnia temperatura na wysokości powyżej 10 kilometrów może być nawet o 50 stopni wyższa od tej notowanej zazwyczaj i zbliżyć się do zera.
To może się skończyć rozpadem wiru polarnego, czyli sezonowego cyklonu panującego nad Arktyką. Powstaną meandry prądu strumieniowego, które sięgając znacznie dalej na południe niż zwykle, przyniosą późne fale mrozów i śnieżyce. Mogą one nawet o 2 tygodnie opóźnić nadejście tak wyczekiwanej wiosny.
Ostatnio wiosna często się spóźniała
Wciąż nie jest jasna odpowiedź na pytanie, które regiony północnej półkuli muszą się spodziewać przedłużania się zimy. W ostatnich latach, mimo łagodnych zim, na wiosnę musieliśmy czekać dłużej, bo marce i kwietnie okazywały się wyjątkowo chłodne.
Od weekendu ostre tąpnięcie w pogodzie. W tych regionach trzeba się szykować na śnieg i mróz
Co więcej, aż od pięciu lat nie mieliśmy ciepłego, a co dopiero bardzo ciepłego, maja. Cztery z nich były chłodne, a jeden w normie. Częste opady i nocne przymrozki sprawiały, że aura przypominała marzec, a nie prawdziwie wiosenny miesiąc, jakim powinien być maj.
Wszyscy liczymy na wcześniejsze nadejście wiosny, zwłaszcza, że w piątek (16.02) pogoda wyjątkowo nas rozpieszcza, jest słonecznie i nadzwyczaj ciepło. Jednak od weekendu (17-18.02) czeka nas ochłodzenie, powrót nocnych mrozów, a miejscami także śniegu.
Efekty rozpadu wiru polarnego odczuwane będą jednak dopiero w ostatniej dekadzie lutego oraz na początku marca. Jak długo potrwają? Od tygodnia do nawet trzech tygodni. Wciąż nie jest pewne, w którą stronę fale mroźnego powietrza będą spływać.
Wcale nie musi to być Europa, ale np. Azja lub Ameryka Północna. To jest prawdziwa pogodowa ruletka. Dlatego zachęcamy do śledzenia naszych artykułów, bo z biegiem dni prognozy na przełom zimy i wiosny będą się klarować.
Źródło: TwojaPogoda.pl