Najbardziej burzowego świata w naszym Układzie Słonecznym nie trzeba było długo i daleko szukać. Stanowi on najbliższą nam planetę, oddaloną nawet o zaledwie 40 milionów kilometrów. Wydaje się to dużo, ale w skali kosmicznej to bardzo niewiele.
Wenus najczęściej określana jest jako siostra lub bliźniaczka naszej planety, ze względu na to, że podobnie jak Ziemia, jej średnica wynosi około 12 tysięcy kilometrów. Wenus zaraz po Marsie jest najlepiej zbadaną planetą, bo wysłaliśmy na nią najwięcej sond.
To właśnie dzięki nim dowiedzieliśmy się, jak bardzo jest to niesprzyjający życiu świat. Europejska sonda kosmiczna Venus Express potwierdziła wcześniejsze obserwacje teleskopowe, że Wenus spowita jest bardzo grubą warstwą chmur kwasu siarkowego, które barwią ją na jasnożółty kolor, a przy tym generują wyładowania.
Analizy wykazały, że piorunów bije tam dużo więcej niż na Ziemi. Dla porównania na naszej planecie jest ich w ciągu każdej godziny około 350 tysięcy. Jednak amatorzy błyskawic szybko na Wenus nie polecą, bo czyhają tam na nich zabójcze zjawiska.
Żar, kwas siarkowy i miażdżące ciśnienie
Jednym z nich jest niewątpliwie astronomiczna temperatura, która dochodzi do 500 stopni. Jest wystarczająco gorąco, aby ołów zaczął się roztapiać. Naprawdę niewiele jest materiałów, z których można byłoby wykonać statek kosmiczny, który osiadłby na powierzchni Wenus.
Wenus jest najgorętszą planetą w Układzie Słonecznym, gorętszą nawet od Merkurego, który znajduje się bliżej Słońca. Tak wysoka temperatura jest spowodowana przez efekt cieplarniany, który powstaje, ponieważ związki chemiczne atmosfery Wenus blokują emisję promieniowania na długości fal podczerwonych.
Niektórzy naukowcy są zdania, że to co ma miejsce obecnie na Wenus, to przyszłość naszej planety, gdyż podobnie jak nasza siostra, mamy poważny problem z gazami cieplarnianymi, powodującymi globalne ocieplenie. Powierzchnię planety stanowią przeważnie obszary równinne pełne wulkanów i wszechobecnej lawy.
Jeśli astronautów nie zabije temperatura i deszcze kwasu siarkowego, to mogą oni paść ofiarami bardzo wysokiego ciśnienia, aż 93 razy wyższego niż na Ziemi, które dosłownie zmiażdżyłoby ciało amatora burz, a co dopiero statek kosmiczny.
Sondy pozwalają nam odkrywać Wenus
Wenus jest drugą planetą od Słońca. Poznajemy ją dzięki sondom kosmicznym już od 1962 roku. Dotychczas zdjęcia i pomiary planety przesłało nam około 25 sond. Jednak zdecydowanie najwięcej danych posiadamy z najnowszej sondy o nazwie Venus Express, która należała do Europejskiej Agencji Kosmicznej i badała planetę między 2006 a 2015 rokiem.
Sonda Venus Express zaobserwowała ciekawe zjawisko, a mianowicie ciemne wiry utworzone z chmur wokół biegunów Wenus. Na razie nie jest pewne z czego się składają i jak powstają. Pierwszy raz Wenus została określona planetą przez Michaiła Łomonosowa, który zaobserwował jej przejście przed tarczą Słońca w dniu 26 maja 1761 roku, wówczas było już pewne, że Wenus to nie gwiazda.
Planeta od zawsze ciekawiła ziemskich obserwatorów, którzy nazywali ją jutrzenką i boginią miłości. Wenus jest najjaśniejszym po Słońcu i Księżycu obiektem na niebie. Łatwo ją obserwować niemal przez cały rok. Obecnie widoczna jest wieczorami na niebie zachodnim. Nie można jej pomylić, bo jest najjaśniejszym po Słońcu i Księżycu obiektem ziemskiego nieba.
Pojawiła się propozycja wysłania przez Amerykanów i Rosjan wspólnej sondy Wenera-D. NASA i IKI chciały umieścić ją na orbicie wokół Wenus, aby obserwować planetę i zbierać dane przez około 3 lata. Natomiast jeden lub kilka-kilkanaście próbników miało zostać rozrzuconych po całej planecie, aby zbierać przez kilka godzin informacje o jej powierzchni. Z powodu wojny w Ukrainie pomysł ten jednak zarzucono.
Przypomnijmy, że NASA ostatnio zbudowała specjalną elektronikę, która jest w stanie przetrwać ekstremalne warunki panujące na Wenus. To osiągnięcie znacznie ułatwi dokładniejsze zbadanie tej planety i budowę w okolicach niej stacji kosmicznych.
Źródło: TwojaPogoda.pl / NASA / ESA.