Rök to najsłynniejszy na świecie runiczny pomnik epoki Wikingów, wzniesiony około 800 roku naszej ery. Od ponad stulecia naukowcy próbują odkryć jego tajemnicę. Dzięki zaangażowaniu w prace badawcze specjalistów z najróżniejszych dziedzin nauki, udało się odczytać fragment zagadkowych runów.
Dotychczas naukowcy sądzili, że kamień opisuje bohaterskie wyczyny wojenne Wikingów. Jednak badania wykazały, że chodzi o zupełnie inny rodzaj toczonych bitew. Kamień stanowi ostrzeżenie przed apokaliptycznym wydarzeniem, które mimo upływu wielu lat, nadal jest aktualne.
Runy wieszczą konflikt światła z ciemnością, ciepła z zimnem oraz życia ze śmiercią. Ostrzeżenie zostało oparte na innym wydarzeniu, które miało miejsce w przeszłości. Na skutek potężnej burzy słonecznej niebo przybrało krwistoczerwoną barwę, plony były ubogie, a na koniec doszło do zaćmienia słońca tuż po jego wschodzie.
Tajemnicza chmura zabiła miliony ludzi. Rok 536 był najtragiczniejszy w historii ludzkości
Wikingowie byli przekonani, że zbliża się Fimbulvinter, czyli 3-letnia bardzo ciężka zima, która miała doprowadzić ludzkość do zagłady. Przepowiednia głosiła, że z powodu wyjątkowo chłodnego lata i klęski nieurodzaju ludzie będą cierpieć głód, który zmusi ich do kanibalizmu.
Surowa zima skończy się Ragnarök, zgodnie z mitologią skandynawską, wielką wojną, w trakcie której siedzibę bogów strawi ogień, gwiazdy zgasną, a Ziemię zaleje wielki ocean, z którego toni ostatecznie wyłoni się nowy ląd, na którym wybrańcy będą mieszkać w spokoju i harmonii.
Mit ten pokrywa się w znacznej mierze z opisem zagłady z biblijnej Apokalipsy Św. Jana, która ma być wojną dobra ze złem, a u jej kresu ludzkość zostanie osądzona przez Boga, po czym nastanie nowa ziemia i nowe niebo, a zbawieni zamieszkają w Nowym Jeruzalem u boku Stwórcy.
Tragiczny rok 536
Kamienne runy nie wspominają, kiedy poprzednio miała się zbliżać zagłada. Niewykluczone, że chodzi o rok 536, który został okrzyknięty przez naukowców najtragiczniejszym w historii ludzkości. Ludzie umierali na masową skalę, nie tylko w Chinach, ale też w południowej Azji i niemal całej Europie, a zwłaszcza w jej północnej części.
W tym czasie naszą planetę zamieszkiwało około 300 milionów ludzi, czyli niecałe 8 razy więcej niż mieszka dzisiaj w Polsce. Klęska głodu sprawiła, że wymarło aż 80 procent ludności Chin i 30 procent populacji Starego Kontynentu. To miliony ludzkich istnień.
Najgorzej sytuacja wyglądała w Skandynawii, gdzie na terenie dzisiejszej Szwecji opuszczono w tym czasie około 75 procent wiosek, a na południu Norwegii odnotowano wzrost liczby pochówków o 90-95 procent.
Dowody na potwierdzenie zapisów historycznych udało się znaleźć w słojach sosen, dębów i wyczyńców w Europie i Ameryce Północnej, a także w Mongolii i na Syberii. Dostrzeżono różnice pomiędzy konkretnymi regionami, w niektórych największy kryzys zaczął się kilka lat wcześniej niż w innych, lecz ogólnie można mówić o 10-letniej anomalii klimatycznej.
Klimat na niemal całej planecie ochłodził się z powodu ograniczonego docierania do powierzchni ziemi promieni słonecznych. To zjawisko mogły spowodować gwałtowne, masowe erupcje wulkaniczne. Jako, że epicentrum zaciemnienia wskazywano Skandynawię, to prawdopodobnie w tym regionie wybuchł pierwszy wulkan.
Kataklizm, który dopiero nadejdzie
Jednak mimo kilkuletniej zimy z szóstego wieku naszej ery, koniec świata nie nadszedł aż po dziś dzień. Kamienne runy nadal wydają się ostrzegać przed nieznanym zjawiskiem, które na nas czyha. Odkrycie naukowców przybliża nas do poznania tego fenomenu.
Okazuje się, że kamień Rök składa się z dziewięciu zagadek. Odpowiedź na pięć z nich brzmi „Słońce”. Jedną z zagadek jest pytanie, kto był martwy, ale teraz żyje ponownie. Pozostałe cztery zagadki dotyczą Odyna, najwyższego z bogów nordyckich, i jego wojowników.
Czy rzeczywiście źródłem naszej zagłady będzie Słońce, które daje nam życie? Czy runy przestrzegają nas przez dramatycznym wybuchem na Słońcu? Naukowcy wielokrotnie ostrzegali, że wyrzut materii słonecznej skierowany w stronę Ziemi może mieć katastrofalne skutki dla naszego codziennego życia.
23 lipca 2012 roku na Słońcu doszło do największego wybuchu jaki kiedykolwiek odnotowano za pomocą sond kosmicznych. Miał on miejsce na skraju widocznej z Ziemi strony tarczy słonecznej. Tylko fakt, że wyrzut nie był skierowany bezpośrednio w naszą stronę, nie odczuliśmy jego skutków. A mogło być naprawdę groźnie.
Ustalono, że do koronalnego wyrzutu materii (CME) doszło z plamy o numerze 1520. Wiatr słoneczny osiągnął rekordową prędkość aż 12 milionów kilometrów na godzinę i rozprzestrzenił naładowane cząstki po Układzie Słonecznym.
Badania próbek grenlandzkiego lodu z ostatnich 100 tysięcy lat wykazały, że w okolicach powstania kamienia Rök, czyli około 800 roku, miało miejsce kilka potężnych burz słonecznych, które mogły zostać opisane w runach. Jedna z nich nawiedziła Ziemię w 774-775 roku naszej ery. Była ona aż 10 lub 20-krotnie silniejsza niż najsilniejsza burza geomagnetyczna z czasów współczesnych, odnotowana w 1956 roku.
Wiemy, że pojawiły się wówczas bardzo intensywne zorze polarne, które tańczyły na niebie nie tylko nad obszarami polarnymi, ale również w okolicach równika, niemal nad całą naszą planetą. To może potwierdzać runiczny opis krwistoczerwonego nieba. Jakie inne skutki wywołały? Nie wiadomo.
Według NASA kolejny szczyt 11-letniego cyklu aktywności Słońca nadejdzie w 2024 roku. To będzie najbardziej niebezpieczny okres emisji olbrzymich ilości plazmy w kierunku Ziemi. Jeśli miałoby się to skończyć kataklizmem wieszczonym przez runy, to właśnie wtedy.
Naukowcy twierdzą, że opisy wynikające z runów są zbliżone do innych tekstów staronordyckich. Co więcej, nikt nigdy wcześniej tego nie zauważył. Być może wkrótce uda się odkryć wszystkie tajemnice kamienia Rök, za co trzymamy kciuki.
Tylko miesiące zostały do słonecznego kataklizmu, który cofnie nas w rozwoju o stulecie?
Źródło: TwojaPogoda.pl / Uniwersytet w Uppsali.