W tym samym czasie, gdy na przeważającym obszarze kraju termometry pokazywały od 15 do 20 stopni, to na bałtyckich plażach było wyjątkowo zimno. Stały się one najzimniejszym miejscem w Polsce, poza górami.
Od Świnoujścia i Międzyzdrojów przez Kołobrzeg po Ustkę i Łebę temperatura nie była w stanie przekroczyć 10 stopni. Maksymalnie w najcieplejszym momencie dnia odnotowano zaledwie 8-9 stopni.
Jednak zaledwie 10 kilometrów w głąb lądu było zdecydowanie cieplej. Przykładowo w Koszalinie temperatura sięgnęła 19 stopni, a w Szczecinku nawet 20 stopni w cieniu. Jak to możliwe, że temperatura różniła się na tak niewielkim dystansie nawet o kilkanaście stopni?
Zadziała morska bryza
Oczywiście przyczyną była morska bryza, czyli chłodny i wilgotny wiatr wiejący porywiście znad Morza Bałtyckiego w kierunku lądu. Północno-wschodnie podmuchy skutecznie obniżały temperaturę wzdłuż wybrzeża. W głębi lądu i na pozostałym obszarze Polski wiało ze wschodu dużo cieplejszym i suchszym powietrzem polarno-kontynentalnym.
Zjawisko bryzy morskiej utrzyma się tak długo, aż wiatr nie zacznie wiać znad lądu. Wówczas w tych kurortach, gdzie odnotowano 8 stopni, z dnia na dzień ociepli się do niemal 20 stopni. O tej porze roku, gdy Bałtyk wciąż jest zimny, a powietrze coraz cieplejsze, zjawisko to lubi się powtarzać.
Źródło: TwojaPogoda.pl / IMGW-PIB.