Od początku ery satelitów meteorologicznych, a więc od lat 70. ubiegłego wieku, nie widziano równie potężnej erupcji wulkanicznej, co ta, do której doszło w styczniu 2022 roku pośród Oceanu Spokojnego, gdzie wybuchł podmorski wulkan Hunga Tonga.
Wyrzucił on do wysokich warstw ziemskiej atmosfery aż 10 kilometrów sześciennych materiału wulkanicznego, który wzniósł się na rekordową wysokość 58 kilometrów, a więc do mezosfery, czego nigdy wcześniej nie zaobserwowano.
Aby do tak dużej erupcji mogło dojść, musiała być wyzwolona olbrzymia ilość energii. Naukowcy oszacowali, że wulkan wybuchł z siłą porównywalną do eksplozji 15 megaton trotylu. To aż tysiąc razy więcej niż uwolnionych zostało podczas wybuchu bomby atomowej Little Boy nad Hiroszimą w 1945 roku.
Tylko bomba wodorowa może wywołać aż tak potężną eksplozję. Co ciekawe, erupcja trwała zaledwie 60 minut. Strach pomyśleć co by się stało, gdyby popioły wyrzucane były przez kilka dni, a nawet miesięcy.
Wulkan wywołał też najszybsze fale atmosferyczne, jakie kiedykolwiek zaobserwowano, o prędkości 1150 kilometrów na godzinę, okrążając planetę co najmniej 6 razy. Odnotowano je m.in. w Polsce w postaci nagłych wahań ciśnienia atmosferycznego.
Krótko po erupcji powstało tsunami wysokie na 45 metrów, które przemierzyło wszystkie oceany. Na szczęście z jego powodu zginęły zaledwie 4 osoby. Dla porównania w 1883 roku podczas równie potężnej erupcji indonezyjskiego wulkanu Krakatau śmierć poniosło 36 tysięcy ludzkich istnień.
Źródło: TwojaPogoda.pl / Uniwersytet Miami.