Kwiecień plecień... To przysłowie idealnie opisuje to, jak kapryśna bywa aura w tym miesiącu. Na tle historii pomiarów kwiecień potrafił rozpoczynać się siarczystym mrozem, a kończyć wyjątkowo wczesnym upałem.
W większości miejscowości najniższe temperatury oscylowały od 10 do 6 stopni poniżej zera. Z kolei te najwyższe sięgały od 28 do 31 stopni. Zdarzały się jednak spektakularne wyjątki, które warto poznać.
3 kwietnia 1931 roku w bieszczadzkich Siankach temperatura spadła do minus 22 stopni. To najniższa temperatura kiedykolwiek zmierzona w kwietniu w dzisiejszych granicach Polski. Lodowato było nie tylko w górach, ale też na nizinach. 5 kwietnia 1929 roku w Białowieży temperatura spadła do minus 20 stopni.
Natomiast końcówka kwietnia 2012 roku przyniosła nam coś, co wcześniej wprost nie mieściło się w głowie. Był to pierwszy upał, najsilniejszy w całej serii pomiarowej. 29 kwietnia w Słupcy w Wielkopolsce były aż 33 stopnie w cieniu.
31 stopni zmierzono w Toruniu, Krakowie, Poznaniu i Warszawie, a 30 stopni we Wrocławiu, Bydgoszczy i Gorzowie Wielkopolskim. W wielu miejscowościach upał pojawił się najwcześniej w historii pomiarów.
Jednak w skali całego kraju zdarzyło się, że pierwszy upał zjawił się jeszcze wcześniej. Miało to miejsce 22 kwietnia 1968 roku. Temperatura przekroczyła wtedy 30 stopni w wielu miejscowościach zachodniej i północno-zachodniej Polski. 23 kwietnia w Trzebiechowie na Ziemi Lubuskiej odnotowano 32 stopnie.
Wśród większych miast 31 stopni było w Gdańsku, a 30 stopni w Zielonej Górze i Gorzowie Wielkopolskim. Tak szybkie przekroczenie 30 stopni zdarza się niezwykle rzadko. W tym roku się go nie doczekamy, tak przynajmniej wynika z najnowszych prognoz.
Jednak jest spora szansa, że ostatnie dni kwietnia będą bardzo ciepłe, ale nie upalne. Termometry mogą pokazać na zachodzie, południu i południowym wschodzie nawet powyżej 20 stopni w cieniu.
Źródło: TwojaPogoda.pl / IMGW-PIB.