W tym roku sezon upałów rozpoczął się w Hiszpanii nadzwyczaj wcześnie, w dodatku przynosi rekordowe temperatury. W północnych regionach kraju termometry pokazują w cieniu nawet 35 stopni. Jest więc o 15 stopni cieplej niż być powinno na przełomie marca i kwietnia.
Jeśli dodamy do tego panującą od wielu miesięcy i wciąż nasilającą się suszę, uznawaną za największą od wielu lat, to wyłania się nam obraz klęski klimatycznej, którą podpalacze wykorzystują to siania zamętu.
Tylko w ciągu jednego dnia wybuchło kolejnych 100 ognisk, spośród których większość to zasługa piromanów. Co gorsze, w regionach trawionych przez żywioł kwitnie turystyka pożarowa. Mieszkańcy zjeżdżają się z sąsiednich obszarów, aby robić sobie selfie na tle ściany ognia.
Strażacy przestrzegają, że to bardzo niebezpieczne zjawisko, które może się skończyć tragicznie. Ogień bowiem przemieszcza się bardzo szybko i może odciąć lekkomyślnym łowcom świetnych ujęć na Instagrama drogę ucieczki.
W ostatnich latach zdarzało się, że dziesiątki ludzi płonęło żywcem we własnych samochodach uciekając przed ogniem w ostatniej chwili. Tymczasem płomienie niesione przez porywisty wiatr mogą pokonywać nawet ponad 100 kilometrów w ciągu zaledwie jednej godziny.
Pożary z powodu wyjątkowo wietrznej pogody, panującej w północnej Hiszpanii, wymykają się spod kontroli. Wszystko wskazuje na to, że tegoroczny sezon pożarowy będzie tragiczny, o ile temperatura nie wróci do normy, susza nie ustąpi, a podpalacze znajdą sobie inne zajęcie.
Źródło: TwojaPogoda.pl / AEMET.