15 stycznia minie pierwsza rocznica najpotężniejszej erupcji wulkanicznej od początku tego wieku i jednocześnie największej jaką udało się zarejestrować za pomocą instrumentów. Doszło do niej na wyspach Tonga na Pacyfiku, gdzie wybuchł podmorski wulkan Hunga-Tonga.
Pióropusz wulkaniczny wzbił się na rekordową wysokość 58 kilometrów aż do mezosfery. Nigdy wcześniej popioły i para wodna nie zostały zaobserwowane w tak wysokich warstwach atmosfery. Energia uwolniona przez erupcję była równa 15 megatonom (TNT), potężniejsza od detonacji największej bomby atomowej.
W ciągu 6 godzin wygenerowanych zostało aż 400 tysięcy piorunów, z czego 25 tysięcy w pierwszych zaledwie 5 minutach erupcji. Połowa wszystkich błyskawic występujących na świecie w tym czasie skupiła się wokół tego wulkanu.
Firma Vaisala, która śledzi wyładowania atmosferyczne na całym świecie od 40 lat, twierdzi, że nigdy wcześniej tak dużej liczby piorunów nie odnotowała w jednym miejscu, określając ten fenomen mianem „kataklizmicznej erupcji”, która pobiła „wszystkie rekordy”.
Huk erupcji był słyszalny nawet na Alasce, w odległości 10 tysięcy kilometrów. Erupcja wywołała potężną atmosferyczną falę uderzeniową poruszającą się z prędkością około 300 metrów na sekundę, która kilkukrotnie obiegła Ziemię, docierając m.in. nad Polskę.
Powstało olbrzymie tsunami o wysokości 90 metrów i szerokości 15 kilometrów. Jako, że do wybuchu doszło pod powierzchnią Pacyfiku, w powietrze wystrzeliły ogromne ilości wody o objętości 6,6 kilometra sześciennego.
Szczęście w nieszczęściu było takie, że kula wody szybko została spłaszczona przez siłę ziemskiego przyciągania, dlatego rozprzestrzeniając się w kierunku wybrzeży zamieszkanych wysp, fala znacznie zmalała. U wybrzeży Peru, gdzie dotarła zaledwie 2-metrowa fala, zginęły 2 osoby, jedyne ofiary erupcji. Na wyspy Tonga opadły olbrzymie ilości popiołów zmieniając krajobraz na księżycowy.
Źródło: TwojaPogoda.pl / Vaisala.