Przywykliśmy już do ciepłych i bezśnieżnych Świąt Bożego Narodzenia. Zimowe krajobrazy za oknem zdarzają się coraz rzadziej na rzecz jesiennego ciepła i deszczu. Jednak raz na długi czas pogoda pokazuje w tym radosnym okresie swoje najbardziej złowieszcze oblicze.
Tak było ostatnio w 2010 roku, kiedy śniegu mieliśmy w nadmiarze. Nie dość, że przykrywał niemal cały kraj, to jeszcze na zachodzie i północy leżało go od 20 do nawet 40 centymetrów. Od 12 lat się to już nie powtórzyło na taką skalę.
Jednak lokalnie owszem. W 2012 roku w Suwałkach w Święta pokrywa białego puchu miała dokładnie pół metra grubości. Była to druga, po grudniu 2010 roku, największa ilość śniegu w grudniu na tle całej historii pomiarów w tym mieście.
Ostatnie lodowate Boże Narodzenie mieliśmy w 2002 roku, kiedy temperatura w wielu regionach spadła poniżej minus 20 stopni. Nawet w najcieplejszym momencie dnia na wschodzie i w centrum notowaliśmy kilkanaście stopni mrozu.
Jednak do rekordu wszech czasów jeszcze sporo zostało. Ten padł podczas Świąt w 1961 roku. Na południu kraju temperatura spadła o porankach do minus 32 stopni. Wśród miast wojewódzkich najzimniej było w Rzeszowie, aż 30 stopni poniżej zera.
Coraz częściej jednak Wigilia i Boże Narodzenie są ciepłe, z temperaturami powyżej zera, opadami deszczu i porywistym wiatrem tak, jak obecnie. Prognozy wskazują, że w drugi dzień Świąt (26.12) temperatura na Dolnym Śląsku może sięgnąć 12 stopni.
Do rekordu ciepła wszech czasów mimo to będzie daleko. Utrzymuje się on od 2015 roku, a więc jest całkiem świeży. We Wrocławiu temperatura sięgnęła wtedy 16 stopni. W przyszłości, gdy Święta ocieplą się jeszcze bardziej, niewykluczone, że będzie nawet 20 stopni, bo tyle wynosi rekord dla grudnia, odnotowany 19 grudnia 1989 roku.
Źródło: TwojaPogoda.pl / IMGW-PIB.