FacebookTwitterYouTubeIstagramRSS

W statek z turystami wracającymi z Antarktydy uderzyły „trzy siostry”. Niestety, są ofiary

Statek wracający z turystami z wycieczki na Antarktydę uderzyły „trzy siostry”, czyli najpotężniejsze znane fale sztormowe, które wybijały szyby w kajutach. Niestety, są ofiary wśród pasażerów.

Fot. Pixabay.
Fot. Pixabay.

To miała być wycieczka życia. Turyści z różnych zakątków świata wypłynęli statkiem Viking Polaris z argentyńskiego portu Ushuaia w kierunku Antarktydy. Spędzili tam kilka dni zachwycając się zapierającymi dech krajobrazami siódmego kontynentu.

Nikt nie spodziewał się, że również drogę powrotną zapamiętają do końca życia, bo przyjdzie im doświadczyć potężnego sztormu. Dosięgnął on statku na wodach owianej złą sławą Cieśniny Drake'a, najbardziej sztormowego miejsca na naszej planecie.

Fale wysokie na ponad 10 metrów zaczęły kołysać statkiem wywołując u turystów niezwykle silną chorobę morską. To jednak był zaledwie przedsmak tego, co miało się dopiero zdarzyć. W statek uderzyły tzw. trzy siostry, czyli bardzo rzadko obserwowane fale-giganty.

Statek Viking Polaris z wybitymi szybami w bulajach kajut. Fot. Twitter.

Mogły mieć one nawet ponad 20 metrów wysokości. Załoga i turyści z Viking Polaris twierdzą, że przypominały one uderzenie w górę lodową. To były potężne wstrząsy, które wybijały szyby w oknach kajut oraz zrzucały wszelkie przedmioty z mebli na podłogę.

Pasażerom nakazano pozostać w miejscu i mocno się trzymać. Nie wszyscy jednak posłuchali. Co najmniej jedna osoba zmarła w wyniku uderzenia przemieszczającym się przedmiotem, a kolejne 4 osoby odniosły obrażenia, na szczęście nie zagrażające życiu.

Zdarzenie jest obecnie analizowane przez Norweską Komisję Badań Wypadków Morskich. Śledztwo wszczęły również służby argentyńskie. Ustalone zostanie dlaczego statek znalazł się w strefie tak potężnego sztormu i czy dochowano wszelkich zasad bezpieczeństwa.

Cieśnina Drake'a z najpotężniejszymi sztormami na świecie

Cieśnina Drake'a, położona między Patagonią na południowym krańcu Ameryki Południowej, a Półwyspem Antarktycznym, stanowiąca bramę do siódmego kontynentu, jest areną występowania skrajnie silnych sztormów z olbrzymimi falami.

Są one związane z wędrówką głębokich układów niskiego ciśnienia na styku zimnych i ciepłych mas powietrza, które dają im paliwo. To również cmentarzysko jednostek pływających, które regularnie zatapiane były tam od stulecia, czyli od czasu, kiedy ludzie odkryli Antarktydę.

Mordercze „trzy siostry” postrachem marynarzy

Z gigantycznymi falami przegrać może nawet największa jednostka pływająca. Wcześniej wspominali o nich marynarze w swych fascynujących opowieściach, jednak badacze wyraźnie je bagatelizowali. Zmieniło się to 1 stycznia 1995 roku, gdy udało się ją po raz pierwszy w historii dokładnie zmierzyć.

Fala, nazwana później „falą wyjątkową”, uderzyła w filary platformy wiertniczej Draupner na Morzu Północnym, u wybrzeży Norwegii. Pomiar za pomocą lasera wykazał, że fala miała co najmniej 25,6 metra i była wówczas największą, jaką kiedykolwiek zmierzono na morzu podczas sztormu.

Jak powstaje ten fenomen? Naukowcy wykonali symulację sfalowania otwartego morza. Wówczas okazało się, że wysokie fale, nazywane „falami znacznymi”, osiągające 10-15 metrów wysokości, przy niewielkiej amplitudzie falowania, nacierając na siebie, łączą się w specyficzny sposób, tworząc jedną, gigantyczną falę wysoką nawet na 30 metrów.

Źródło: TwojaPogoda.pl

prognoza polsat news