Tak śnieżnego końca listopada nie było na północnej półkuli przynajmniej od 56 lat, ponieważ od tego czasu prowadzone są pomiary zasięgu pokrywy śnieżnej za pomocą satelitów meteorologicznych.
Według danych Uniwersytetu Rutgersa w USA obecny zasięg pokrywy śnieżnej wynosi aż 41 milionów kilometrów kwadratowych. Dla porównania średnia dla całej serii pomiarowej wynosi 33 miliony kilometrów kwadratowych.
Co ciekawe, od 14 lat obszar pokrywany przez śnieg przekracza normę. W ostatnich sezonach zdarzało się, że był on większy od średniej o 4 miliony kilometrów kwadratowych. Tym razem anomalia jest aż dwukrotnie większa. Czy to jednak powód do niepokoju?
Nadchodzi bardzo sroga zima?
Można sądzić, że rekordowy zasięg pokrywy śnieżnej może oznaczać, że zima będzie sroższa niż w poprzednich latach. Jednak nic bardziej mylnego, ponieważ śnieg zwykle sypie przy temperaturze w pobliżu zera. Im mróz jest większy, tym stałe opady występują rzadziej.
Przyczyną występującego od kilkunastu lat większego niż zwykle zasięgu pokrywy śnieżnej na północnej półkuli są wyższe niż zwykle temperatury powietrza, zwłaszcza w Arktyce. Obecnie na półkuli północnej średnia temperatura jest o 0,8 stopnia wyższa od normy, a w Arktyce aż o 1,9 stopnia.
Skrajnie niskie temperatury, nawet o 10-15 stopni niższe wobec normy, panują w Azji Centralnej, na południu Syberii oraz przyległych obszarach Kazachstanu i Mongolii. To zasługa panującego tam potężnego wyżu atmosferycznego.
Zatem sroga zima znajduje się tysiące kilometrów od Polski i w perspektywie najbliższego tygodnia do nas nie dotrze. Owszem, spodziewamy się mrozu, na wschodzie nawet całodobowego, to jednak niedużego. Podobnie będzie z opadami śniegu, które pojawią się pod koniec tygodnia, ale nie będą bardzo duże.
Źródło: TwojaPogoda.pl / Uniwersytet Rutgersa / NOAA.