Między wtorkiem a środą (15-16.11) czeka nas mocne tąpnięcie w temperaturze. Z dnia na dzień ochłodzi się nawet o 10 stopni. Nad Polską dojdzie do wymiany mas powietrza z bardzo łagodnego powietrza polarno-morskiego na arktyczne.
To oznacza, że druga połowa tygodnia minie już pod znakiem nocnych i porannych regularnych mrozów do minus 5 stopni, a popołudniami będzie przeważnie od 0 do 5 stopni. Chociaż powinno dominować pogodne niebo, to jednak miejscami może prószyć śnieg, zabielając krajobrazy.
Na większy powiew zimy przyjdzie nam jednak poczekać do przyszłego tygodnia. Wtedy śnieg spadnie na większym obszarze kraju, miejscami w dużych ilościach, a mróz będzie siarczysty. Temperatura może na wschodzie i terenach górzystych spadać nawet do minus 20 stopni.
Jednak od razu uprzedzamy, że tak zimno będzie jedynie lokalnie, na zdecydowanie większym obszarze kraju mróz będzie dużo lżejszy, ale trzeba się liczyć z nieprzyjemnymi porankami w drodze do pracy, jak przystało na listopad.
Nawet 30 stopni mrozu?
Historia polskiej meteorologii uświadamia nam, że listopady bywały bardzo mroźne. W 1988 roku rekordowo często wiało z północy. 24 listopada nawiedziła nas fala siarczystych mrozów.
W Stuposianach, zwanych bieszczadzkim biegunem zimna, temperatura spadła do minus 29 stopni. Tymczasem największy listopadowy mróz na nizinach zmierzono 18 listopada 1965 roku w Zamościu na Lubelszczyźnie, aż minus 25,4 stopnia.
Ostatni wyjątkowo zimny koniec listopada mieliśmy w 1998 roku, gdy na Mazurach i północno-wschodnim Mazowszu odnotowano nawet minus 22 stopnie. Rekordy 30-lecia padły w większości regionów kraju w 1989 roku, kiedy w Warszawie czy Krakowie o poranku temperatura spadła do minus 17 stopni.
Źródło: TwojaPogoda.pl