Rzym nazywany jest miastem siedmiu wzgórz, co wskazuje na pagórkowate ukształtowanie terenu. Najwyższe wzniesienia znajdują się na południowo-wschodnich przedmieściach metropolii, gdzie położone jest jezioro Albano. To miejsce wypoczynku Rzymian w skwarne dni, a także papieży, bo nad jeziorem w Castel Gandolfo położona jest ich letnia rezydencja.
Nie wszyscy jednak wiedzą, że jezioro wypełnia krater wulkanu, który po raz ostatni wybuchał 400 tysięcy lat temu. Chociaż wydawało się, że jest to wulkan wygasły, to jednak pod ziemią wciąż zachodzą procesy, które jego status mogą zmienić.
Nie raz bowiem okazywało się, że wulkany, które uznano za wygasłe, niespodziewanie się budziły. 6 kilometrów pod powierzchnią znajduje się komora magmowa, w której panuje duże ciśnienie.
Jest ono obniżane po wydostaniu się dwutlenku węgla w postaci bąbelków, które gromadzą się na dnie jeziora. Naukowcy począwszy od lat 80. ubiegłego wieku notują wzrastające ilości dwutlenku węgla, które mogą się okazać niebezpieczne.
Jakby tego było mało, to mieszkańcy zaczęli donosić służbom cywilnym w Castel Gandolfo o niewybuchach, które znajdują się już na głębokości zaledwie 1,5 metra i to w pobliżu popularnych plaż. Choć problem znany był od dawna, to jednak nie spodziewano się, że ładunków jest tak dużo i że zaczynają one bezpośrednio zagrażać wypoczywającym.
W ciągu kilkunastu lat z okolic jeziora wywieziono ponad 50 tysięcy ładunków pochodzących z czasów intensywnych bombardowań Niemców przez aliantów w czasie drugiej wojny światowej. Sytuacja stała się poważna po tym, jak turyści zaczęli masowo łamać zakaz żeglugi 30 metrów od brzegu. Najechanie łodzi na bombę czy granat grozi katastrofą.
Niektórzy naukowcy są zdania, że wybuch jednej bomby może pociągnąć za sobą istną reakcję łańcuchową, odpalić tysiące innych ładunków i spowodować uszkodzenie dna jeziora, które jest przecież zaczopowanym kraterem wulkanu. Czy może to doprowadzić do erupcji wulkanu? Tego nie wiemy, ale też nikt nie chce się o tym przekonać na własnej skórze.
Wulkan Albano jest nieprzewidywalny. Świadczyć mogą o tym bardzo groźne zjawiska, do których doszło w 406 i 396 roku przed naszą erą, gdy największe jezioro wulkaniczne w Europie, nasycone gigantycznymi ilościami dwutlenku węgla, zachowało się jak butelka wstrząśniętego gazowanego napoju. Poziom wody zaczął rosnąć aż nastąpiło przelanie jeziora.
Tysiące metrów sześciennych wody spłynęło na Rzym powodując niszczycielską w skutkach powódź. Od 30 lat nie tylko wzrastająca ilość dwutlenku węgla spędza sen z powiek wulkanologom, lecz również coraz częstsze roje trzęsień ziemi występujących w promieniu 5-6 kilometrów od wulkanicznego krateru.
Ostatnie badania dowodzą, że wulkan jest wciąż aktywny, lecz drzemie. W ciągu minionych 50 lat góra podniosła się o około 30 cm. Erupcja może więc nastąpić w każdej chwili, ale urządzenia pomiarowe zamontowane w rejonie wulkanu z całą pewnością zawczasu przed nią ostrzegą.
Problem jednak w tym, co zrobić, gdy wulkan się przebudzi? Ewakuacja milionów mieszkańców Rzymu i okolic byłaby przecież niemożliwa. Czy można uniknąć katastrofy? Naukowcy jak na razie nie potrafią odpowiedzieć na to pytanie.
Źródło: TwojaPogoda.pl / La Repubblica.