FacebookTwitterYouTubeIstagramRSS

Ten wulkan mógł zatopić mityczną Atlantydę. Teraz chcą się w niego wwiercić. Jak to się skończy?

Naukowcy po raz pierwszy chcą się wwiercić w wulkan, który 3,5 tysiąca lat temu zgotował piekło mieszkańcom basenu Morza Śródziemnego, prawdopodobnie zatapiając legendarną Atlantydę. Czym to się może skończyć?

Fot. Pixabay.
Fot. Pixabay.

Zespół naukowców z całego świata rozpoczyna największą w greckiej historii misję badawczą, której celem jest zbadanie niezwykle niebezpiecznego wulkanu Santoryn, położonego na wodach Morza Śródziemnego.

Badacze, aby poznać historię erupcji, chcą się wwiercić w kalderę wulkaniczną za pomocą amerykańskiego statku wiertniczego Joides Resolution. Od 11 grudnia będzie on pobierał próbki z sześciu miejsc na głębokości od 360 do 860 metrów.

Najbardziej zagadkowy wybuch wulkanu Santoryn miał miejsce w roku 1600 przed naszą erą. Po tej erupcji pozostała kaldera wulkaniczna o średnicy około 10 kilometrów, w której centrum znajduje się niezamieszana wyspa Nea Kameni z kraterem wulkanu.

Zdjęcie kaldery wulkanu Santoryn z Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Fot. NASA / ISS.

Na jej fragmentach, stanowiących oddzielne wyspy, położone są popularne wśród turystów miejscowości z charakterystycznymi białymi zabudowaniami i błękitnymi kopułami.

Nie brak jest opinii, że wiercenia w kalderze wulkanicznej mogą doprowadzić do uwolnienia gazów i obniżenia się ciśnienia w komorze magmowej, co może się skończyć kolejną erupcją. Naukowcy uspokajają jednak, że nie ma żadnego zagrożenia.

Jednak niepokój jest, ponieważ wulkan drzemie od początku lutego 1950 roku, a więc od ponad 70 lat, i może się przecież uaktywnić niemal w każdej chwili. Zazwyczaj wstrząsy ziemi są pierwszą tego oznaką, a ich liczba i natężenie z biegiem lat rosną.

Roje wstrząsów nawiedziły region kilkukrotnie, ostatnio w latach 2018-2019 roku, a wcześniej w latach 2011-2012. Na archipelagu zainstalowano specjalne czujniki, które przekazują aktualne pomiary do naukowców, którzy stale monitorują wulkan, w rejonie którego mieszka 15 tysięcy osób, i który jest jedną z atrakcji turystycznych w Grecji.

O tym, jak niebezpieczna jest to góra, świadczy erupcja, do której doszło około 3,5 tysiąca lat temu. Badania osadów z dna morskiego, warstw gleby i słojów drzew oliwkowych wykazały, że wulkan między 1621 a 1605 rokiem przed naszą erą wyrzucił z siebie olbrzymie ilości popiołów.

Zapadły egipskie ciemności

O skali tej, jednej z największych erupcji wulkanicznych w dziejach ludzkości, naukowcy dowiadują się z historycznych źródeł pisanych. Badacze z Instytutu Orientalistyki Uniwersytetu Chicago dokonali nowego tłumaczenia egipskiej inskrypcji, pochodzącej ze Steli Burz, ufundowanej przez faraona Ahmose, założyciela XVIII dynastii, z początków Nowego Państwa.

Szczególnie ciekawy okazał się fragment składający się z 40 linijek. Pojawia się tam wzmianka o „niebie, które bez przerwy nawiedzała burza, głośniejsza niż ryki tłumu”. Całość tekstu jednoznacznie wskazuje na gigantyczną erupcję wulkanu.

Inne księgi datowane z tamtego okresu wskazują, że w Delcie Nilu w Egipcie, mniej więcej w czasie potencjalnej erupcji wulkanu, doszło do masowej powodzi. Wysokie fale, które mogły mieć nawet kilkadziesiąt metrów wysokości, wdarły się w głąb lądu i zatopiły wszystko to, co stanęło im na drodze.

Opisy kronikarzy są bardzo lakoniczne, ale mówią również o ciemnych chmurach, które dotarły znad morza i przyniosły ulewne deszcze, jakich nigdy wcześniej nie widziano. Potwierdza to wystąpienie erupcji wulkanu, który wyemitował do atmosfery gigantyczne ilości siarki i popiołu.

Artystyczna wizja erupcji wulkanu Santoryn 3,5 tysiąca lat temu. Fot. Pxhere / aetos-apokalypsis.com

Niebo było tak zanieczyszczone, że zapadły ciemności. Gorące gazy podgrzały powietrze, zaczęły się tworzyć znacznych rozmiarów chmury burzowe, które wędrując nad wschodnią częścią Morza Śródziemnego, przyniosły błyskawice i ulewy. Część z nich sięgnęła Egiptu.

Tsunami dotarło do północnego Egiptu i weszło w głąb lądu poprzez Deltę Nilu. Zniszczyło ono flotę i porty Hyksosów, doprowadzając do utraty ich panowania na morzu. Natomiast załamanie się handlu i rolnictwa mogło doprowadzić do kryzysu państwa babilońskiego, które nie sprostało najazdowi Hetytów.

Skutki kataklizmu odkryto zaledwie kilka miesięcy temu również w Turcji. Natknęli się na nie archeolodzy przeczesujący ruiny dawnego miasta Smyrna, położonego w zachodniej części kraju, dziś nazywanego Izmirem.

Stanowisko archeologiczne dawnej Smyrny (obecnie Izmir). Fot. Euronews.

Naukowcy badając popioły mają nadzieję dowiedzieć się nie tylko jak erupcja wpłynęła na życie i kulturę mieszkańców Smyrny, ale też będą mogli uporządkować dotychczasową wiedzę na temat erupcji Santorynu.

Jednak erupcja zrujnowała przede wszystkim cywilizację minojskiej Krety. W epoce brązu na wyspie kwitło bogate miasto Akrotiri, po ulicach przechadzały się wydekoltowane damy, a powietrze wypełniał zapach lilii, krokusów i krzyk niebieskich małp. Tak przynajmniej życie miasta przedstawiają odnalezione przez archeologów malowidła ścienne.

Naukowcy idą dalej, i sądzą, że to właśnie wtedy morze pochłonęło mityczną Atlantydę. Wybuch był dwukrotnie silniejszy od erupcji wulkanu Krakatau na Indonezji w 1883 roku, którą słyszano z odległości ponad 4 tysięcy kilometrów. Fala uderzeniowa przemieszczała się wówczas z prędkością 1,1 tysiąca kilometrów na godzinę.

Archipelag Santoryn w Grecji. Fot. Max Pixel.

Od huku erupcji można było ogłuchnąć w promieniu aż 200 kilometrów od wulkanu. Przy samym kraterze huk osiągał natężenie ponad 300 decybeli, a więc był najgłośniejszym w historii. W przypadku erupcji wulkanu Santoryn każde z tych zjawisk mogło być jeszcze silniejsze.

Nigdy wcześniej ludzkość nie miała możliwości przeżycia tak wielkiej erupcji wulkanicznej, która odcisnęła trwałe piętno na całej ówczesnej cywilizacji, piętrząc mity aż po dzisiejsze czasy.

Po zdarzeniu minojskim wulkan dawał o sobie znać przynajmniej kilkanaście razy, przed 1950 rokiem m.in. w latach 1939-41 i 1925-28, ale nigdy więcej erupcje nie były już tak gwałtowne, co wcale nie oznacza, że kolejne nie będą gwałtowniejsze.

Źródło: TwojaPogoda.pl / USGS / Smithsonian.

prognoza polsat news