Pokolenie nastolatków nie pamięta, jak wygląda prawdziwa zima, ponieważ ostatnia mroźna i śnieżna miała miejsce na przełomie 2012 i 2013 roku. Wtedy w większości regionów kraju mieliśmy kilkadziesiąt centymetrów śniegu, a temperatury spadały poniżej minus 20 stopni.
W kolejnych latach ataki zimy zdarzały się tylko sporadycznie i trwały bardzo krótko. Mieliśmy bezprecedensową na tle 241-letniej historii pomiarów meteorologicznych serię bardzo łagodnych zim. Jedna z nich, z przełomu 2019 i 2020 roku, okazała się rekordowo ciepła.
Śnieg nie spadł aż do końca stycznia, a nawet do marca i kwietnia. Temperatury częściej były dodatnie niż ujemne, a największy mróz do zaledwie minus 10 stopni. Przywykliśmy do pseudozim, dzięki którym oszczędzaliśmy na ogrzewaniu.
Jednak mimo ocieplającego się klimatu i systematycznego łagodzenia się okresów zimowych, w każdej chwili może zdarzyć się wyjątek w postaci surowej zimy. Z każdą kolejnym rokiem takie ryzyko rośnie coraz bardziej.
Nasz los zależy od zimy
Oficjele powtarzają natomiast, że pogoda zimą będzie kluczowa, ponieważ od niej zależeć będzie przyszłość Europy. Jeśli okaże się łagodna i przetrwamy jej trzy miesiące, to zdołamy się ostatecznie uniezależnić energetycznie, a Putin straci główne narzędzie szantażu.
To właśnie zima rozdaje karty w wojnach z Rosją. Poległ na niej Napoleon, a później Hitler. Rosjanie twierdzą, że ich armią dowodzą tylko dwaj generałowie: Styczeń i Luty. To od nich zależy zwycięstwo lub przegrana.
Zima to okres, który sprzyjał Rosji od zawsze, dlatego Putin wszystkie swoje karty położył właśnie na nią. Czy ocieplenie klimatu, którego istnienie Putin wciąż neguje, zada mu śmiertelny cios w samo serce?
Niepokojąca erupcja wulkanu
Prognozy sezonowe najbardziej prestiżowych placówek naukowych wskazują niezmiennie na kolejną ciepłą, a nawet bardzo ciepłą zimę, nie tylko w Polsce, lecz również niemal w całej Europie, a zwłaszcza w centrum i na wschodzie kontynentu.
Jednak prognozy na tak odległy okres mogą zostać zakłócone chociażby przez najpoważniejsze wydarzenie atmosferyczne ostatnich dekad. Jest nim potężna erupcja podmorskiego wulkanu na Wyspach Tonga, do której doszło w połowie stycznia.
Do atmosfery trafiły gigantyczne ilości pary wodnej, która jak wiemy jest jednym z głównych gazów cieplarnianych. Podgrzanie dolnej stratosfery oznacza odwrotność w jej górnej części, która staje się chłodna i sucha.
Na południowej półkuli, gdzie doszło do erupcji, w ostatnich miesiącach niskie temperatury panujące w warstwie ozonowej spowodowały jej zubożenie. Dlatego dziura ozonowa trzeci rok z rzędu jest kolosalna, 80-krotnie większa od powierzchni Polski.
Z kolei ocieplenie dolnej stratosfery rozszerza się i niebawem może zacząć wpływać na systemy pogodowe na północnej półkuli, w tym również nad Atlantykiem, gdzie ujemny wskaźnik NAO, będzie skutkować osłabianiem się wyżów i niżów.
Brak dominującego ośrodka barycznego nad Europą zwykle kończy się mroźniejszą zimą. Nie jest to jeszcze pewne, natomiast takie może być pokłosie odległej erupcji wulkanicznej. Póki co prognozy o tym jeszcze nie wspominają.
Źródło: TwojaPogoda.pl / NASA.