To było gorące popołudnie 15 sierpnia 1922 roku. Mieszkańcy Małopolski wrócili z mszy z okazji święta Matki Boskiej Zielnej. Zjedli obiad i udali się na popołudniowy spoczynek. Dzieci biegały po podwórku i beztrosko się bawiły. Nagle zza horyzontu nadciągnęły granatowe chmury.
Zaczęło grzmieć, ulewnie padać i zerwał się gwałtowny wicher. Oczom ludności zamieszkującej pas od Olkusza przez Miechów po Jędrzejów (dzisiejsze pogranicze woj. małopolskiego, śląskiego i świętokrzyskiego) ukazał się szary lej wydający z siebie dudnienie, niczym z przejeżdżającego pociągu.
Chwilę później trąba powietrzna zaczęła dzieło zniszczenia. Trwało to dosłownie kilka minut. Gdy wiatr ustał, mieszkańcy nie mogli znaleźć swoich dzieci, które nie zdążyły się ukryć w domu. Poszukiwania skończyły się tragedią.
Ośmioro dzieci znaleziono martwych porozrzucanych na polach. Tą straszliwą wiadomość podał „Orędownik Ostrowski” w dniu 13 września 1922 roku.
Choć była to śmiercionośna trąba powietrzna, to jednak nie jedyna, która porwała i zabiła ludzi. Z tak lakonicznej wiadomości trudno jest wywnioskować jak silne było tornado. Skoro było w stanie przewrócić wagony kolejowe, nawet jeśli były one drewniane i dużo lżejsze od dzisiejszych, to z pewnością wiatr przekraczał 150 km/h.
Tak silne porywy z łatwością były więc w stanie jednocześnie unieść grupkę dzieci i z impetem rzucić nimi o ziemię, powodując ich śmierć. Niewykluczone, że wcześniej dzieci zostały uderzone jakimś porwanym przedmiotem. W tym roku mija setna rocznica tej tragedii.
Źródło: TwojaPogoda.pl / Orędownik Ostrowski.