Strefy aktywności burzowej są w naszym kraju ułożone z północnego zachodu na południowy wschód. Najczęściej błyska się i grzmi oczywiście na terenach górzystych. W pasie od Sudetów po Karpaty i na pogórzu pod znakiem burz mija średnio 40 dni w ciągu roku.
Im dalej na północ, tym burze zdarzają się rzadziej. Zdecydowanie najmniej jest ich na wybrzeżu. W popularnych nadmorskich kurortach pioruny biją tylko przez średnio 15 dni w ciągu roku, a więc niemal trzykrotnie rzadziej niż w Małopolsce i na Podkarpaciu.
W 2020 roku w Ustce i Kołobrzegu odnotowano zaledwie 8 dni burzowych, a więc o połowę mniej niż wynosi norma wieloletnia. Rekord należy do 1976 roku, kiedy w Kołobrzegu grzmiało zaledwie przez 5 dni. Do najmniej burzowych miast wojewódzkich w Polsce należą Szczecin i Gdańsk.
Choć burze nad Bałtykiem zdarzają się rzadko, to jednak spotkać je można nie tylko latem, ale też jesienią. Bardzo ciekawym miesiącem jest listopad, ponieważ nigdzie indziej, jak właśnie nad morzem grzmi wtedy najczęściej.
Według danych IMGW, prawdopodobieństwo, że późną jesienią nad bałtyckimi plażami przejdą burze wynosi od 1 do 5 procent. Dla porównania na pozostałym obszarze kraju nie przekracza ono 0,6 procenta. To skutek wędrujących nad Bałtykiem układów niskiego ciśnienia.
Niosą one bardzo duże zróżnicowane, niestabilne powietrze polarno-morskie i arktyczne, stwarzając świetne warunki do występowania burz w strefie panowania sztormu, a więc zarówno na samym akwenie Bałtyku, jak i na wybrzeżach.
Źródło: TwojaPogoda.pl / IMGW-PIB.