Pogoda w naszym kraju często zmienia się jak w kalejdoskopie, czasem do tego stopnia, że w jednym miesiącu mamy mróz i upał. Najpóźniejsze przymrozki potrafią przeciągnąć się nawet na pierwszy tydzień czerwca.
Chociaż ostatnio zdarza się to coraz rzadziej z powodu ocieplającego się klimatu, to jednak w przeszłości notowano nie tylko ujemne temperatury przy gruncie, ale też na wysokości 2 metrów nad powierzchnią ziemi.
Zdecydowanie największy mróz panował o świcie 5 czerwca 1951 roku. Jak wynika z kronik IMGW, w Lęborku na Pomorzu zmierzono wtedy minus 3,4 stopnia. Powtórkę mieliśmy zaledwie 6 lat temu, kiedy w Biebrzy na Podlasiu temperatura spadła do minus 2,4 stopnia.
Na terenach okołogórskich mróz bywał jeszcze większy. 8 czerwca 2016 roku w Czarnym Dunajcu na Podhalu na profesjonalnej stacji pogodowej, lecz nieuznawanej przez IMGW, zmierzono minus 4,2 stopnia. Przy gruncie było jeszcze zimniej.
Znacznie częściej czerwce bywają gorące, a nawet upalne. Największy w dziejach polskiej meteorologii upał przyszło nam znosić w pocie czoła w 2019 roku. Ostatnie dni miesiąca przyniosły tropikalny żar.
26 i 30 czerwca we wsi Ceber na Dolnym Śląsku odnotowano 38,3 stopnia. To oznacza, że między najniższą a najwyższą temperaturą panującą w tym miesiącu na tle wielolecia amplituda wyniosła ponad 40 stopni.
Źródło: TwojaPogoda.pl / IMGW.