Choć większość z nas upału nie lubi, to jednak jego pojawienie się jest uważane za oznakę prawdziwego początku sezonu letniego. Zazwyczaj pierwszy upał występuje między ostatnią dekadą maja a pierwszym tygodniem czerwca.
W ubiegłym roku nadszedł najwcześniej od 3 lat. Z kolei przed dwoma laty wyjątkowo się spóźnił. Zjawił się dopiero 7 czerwca, a więc najpóźniej od 12 lat. W 2018 roku pierwszy upał odnotowaliśmy już podczas majówki, najwcześniej od 6 lat.
Na tle ostatnich kilkunastu lat zdecydowanie najwcześniejszego upału doświadczyliśmy w 2012 roku, gdy 30 stopni w cieniu termometry pokazały już 28 kwietnia. W Słubicach, przy granicy z Niemcami, zmierzono wtedy 32 stopnie.
W tym roku na pierwszy żar poczekamy najdłużej od wielu lat. Przyczyną jest wyjątkowo dynamiczna pogoda, która zmienia się z dnia na dzień. Zanim powietrze nad Polską zdąża się ogrzać, od razu przechodzą fronty niosące ochłodzenie.
Mieliśmy już bardzo gorące dni, ale temperatura zbliżała się do 30 stopni tylko lokalnie. Ostatnio to miało miejsce 19 maja w Świnoujściu. Zaledwie 100 metrów od brzegu Bałtyku termometr pokazał 29,4 stopnia.
Najpóźniejszy upał od 14 lat?
W prognozach do końca tego tygodnia upału nie widać, choć będzie gorąco, najcieplej w piątek (3.06) i w niedzielę (5.06), kiedy na krańcach zachodnich temperatura sięgnie 28 stopni w cieniu.
Wstępne przewidywania wskazują na pierwsze 30 stopni dopiero 10 lub 11 czerwca przy granicy z Niemcami. Upał będzie więc późniejszy niż ten z 2010 roku, gdy pojawił się 9 czerwca, ale też wcześniejszy od tego najpóźniejszego z 2008 roku, kiedy czekaliśmy na niego aż do 22 czerwca.
Najpóźniejszy żar od 14 lat najprawdopodobniej rozpocznie pierwszą, krótką falę upałów, która ograniczy się głównie do zachodnich województw. Tam temperatura 30 stopni może przekraczać przez 2-3 dni. Na pozostałym obszarze będzie do 27-29 stopni, lokalnie 30 stopni.
Źródło: TwojaPogoda.pl