Ostatnie dni przyniosły kryzys sejsmiczny na półwyspie Reykjanes, położonym na południowo-zachodnim krańcu Islandii. Obszar ten obfituje w wulkany, które ostatnio dawały o sobie znać 800 lat temu produkując lawę i popioły.
Pierwszy z wulkanów przebudził się na początku ubiegłego roku. Szczelinowa erupcja Fagradalsfjall przyciągnęła tysiące turystów z całego świata, którzy fotografowali i zachwycali się wyjątkowo spokojnym żywiołem.
Tym razem jednak sytuacja jest poważniejsza, ponieważ napływ i akumulacja świeżej magmy ma miejsce bardzo blisko miasteczka Grindavik zamieszkiwanego przez ponad 3 tysiące osób. Zagrożone są nie tylko domy i drogi, ale też elektrownia geotermalna Svartsengi.
Wytwarza ona 75 MW energii elektrycznej i 150 MW energii cieplnej w postaci gorącej wody. Zasila ona m.in. słynne kąpielisko spa „Błękitna Laguna”, które również jest zagrożone potencjalną erupcją jednego z okolicznych wulkanów.
Po raz ostatni wybuchały one przed 1240 rokiem, więc niewiele na ich temat wiemy. Najbardziej prawdopodobne jest, że dojdzie do kolejnej erupcji szczelinowej, a to oznacza, że wystrzelą fontanny lawy. Może jednak pojawić się też popiół, który skomplikuje sytuację.
Naukowcy są zdania, że po setkach lat drzemki, system wulkaniczny półwyspu Reykjanes przebudził się, a jego aktywność będzie się zwiększać, coraz bardziej zagrażając miejscowej społeczności. W odległości zaledwie 30 kilometrów od obszaru zagrożonego znajduje się Reykjavik, stolica Islandii, a 15 kilometrów międzynarodowe lotnisko w Keflaviku.
Niepokojące informacje docierają także z wulkanu Askja, w którego rejonie nadal podnosi się grunt i występują liczne wstrząsy sejsmiczne. Od dłuższego czasu na skraju erupcji znajduje się też wulkan Grímsvötn.
Źródło: TwojaPogoda.pl / Smithsonian.