Naukowcy poinformowali, że w kwietniu średni poziom dwutlenku węgla na świecie wyniósł 420 cząstek na milion. Dane te uzyskano zliczając średnie stężenie CO2 z 40 stacji pomiarowych, rozsianych po całej kuli ziemskiej. Po raz ostatni miało to miejsce co najmniej 800 tysięcy lat temu.
Wielu naukowców uważa, że takich ilości dwutlenku węgla nie było nawet od 3,5 do 5 milionów lat, a więc od epoki pliocenu, ale wtedy wywołały to czynniki naturalne. Tym razem odpowiedzialna jest za to działalność człowieka, który każdego roku emituje grubo ponad 30 miliardów ton dwutlenku węgla, z czego około 8 ton rocznie każdy Polak.
Zawartość dwutlenku węgla w atmosferze na tle roku zmienia się. Największe jego stężenie notowane jest na wiosnę, ponieważ gaz ten gromadzi się nad północną półkulą po okresie zimowym, gdy nie może być przetwarzany na tlen przez zimującą roślinność. Zaczyna się zmniejszać dopiero w maju. Zatem w marcu i kwietniu osiąga największe stężenie i to właśnie wtedy dokonuje się pomiaru.
Latem, gdy roślinność pochłania ten gaz, jest go znacznie mniej niż w okresie zimowym. Jednak na przestrzeni ostatnich ponad 260 lat wzrosło stężenie nie tylko dwutlenku węgla, lecz również podtlenku azotu (o 20 procent) i metanu (aż o 158 procent).
Dane ze stacji pomiarowych spływają mniej więcej z dwumiesięcznym opóźnieniem, ponieważ dwutlenek węgla z północnej półkuli, gdzie emituje się go najwięcej, musi się zdążyć rozprzestrzenić po całym globie. Dlaczego przekroczenie czerwonej linii na poziomie 400 części na milion jest tak niebezpieczne?
Gwałtowny wzrost stężenia CO2
Od początku ery przemysłowej, czyli mniej więcej od 1750 roku, poziom dwutlenku węgla w atmosferze wzrósł o 40 procent. Jeszcze 25 lat temu stężenie tego gazu wynosiło 280 cząstek na milion. Średni roczny wzrost stężenia wyniósł między 2009 a 2010 rokiem do 2,3 cząstek na milion w porównaniu ze średnią z lat 90. ubiegłego wieku wynoszącą 1,5 cząstek na milion.
Nawet zatrzymanie emisji dwutlenku węgla nie zlikwiduje zmian klimatycznych z roku na rok. Wszystko dlatego, że gazy cieplarniane ulegają rozkładowi na przestrzeni dziesiątek, a nawet setek lat - powiedział Jeremiah Lengoasa, były zastępca sekretarza generalnego Światowej Organizacji Meteorologicznej.
Głównymi sprawcami wzrastającej emisji tych gazów cieplarnianych jest wycinka drzew, które je pochłaniają, a także coraz większa popularność nawozów sztucznych i spalanie paliw kopalnych. Dla porównania emisja CO2 przez wulkany, stanowi zaledwie około 1 procenta emisji pochodzących z działalności ludzkiej.
Dlaczego dwutlenek węgla jest groźny?
Ziemska atmosfera jest tak naprawdę bardzo cienka, tak cienka jak lukier na pączku. Dlatego też wszystkie działania człowieka mają na nią olbrzymi wpływ, nawet nie zdajemy sobie sprawy jak wielki jest to wpływ.
Efekt cieplarniany, który prowadzi do globalnego ocieplenia klimatu powstaje w sposób następujący: promieniowanie słoneczne dociera na Ziemię w postaci fal świetlnych. One podgrzewają powierzchnię planety.
Natomiast część tego promieniowania opuszcza Ziemię w postaci fal podczerwonych. Część tych fal podczerwonych zostaje uwięziona przez ziemską atmosferę. To korzystny proces, gdyż utrzymuje stałą temperaturę na planecie w określonych granicach, przez co nie jest ani za zimno, ani też zbyt ciepło i życie może się rozwijać.
Jednak cały problem tkwi w tym, że ta warstwa atmosfery jest obecnie systematycznie pogrubiana przez zanieczyszczenia, które tam docierają. Głównie jest to wydawałoby się niegroźny dwutlenek węgla, który tak naprawdę jest najbardziej niebezpiecznym gazem cieplarnianym.
Stale powiększająca się ta część atmosfery powoduje, że więcej fal podczerwonych zostaje uwięzionych na Ziemi. Temperatura powoli, ale systematycznie na całym globie podnosi się i to właśnie nazywamy globalnym ociepleniem klimatu.
Aby jemu zapobiec należałoby maksymalnie zmniejszyć emisję zwłaszcza dwutlenku węgla, który produkowany jest najliczniej przez zakłady przemysłowe, ale występuje także w kopalniach, cukrowniach, gorzelniach, wytwórniach win, silosach zbożowych, browarach i studzienkach kanalizacyjnych.
Jeśli ograniczymy jego emisję, to tym samym powstrzymamy zatrzymywanie na Ziemi fal podczerwonych i średnia temperatura na planecie nie będzie już wzrastać tak gwałtownie. Jednak jedynym sposobem jest zamknięcie zakładów przemysłowych, a to dla wielu prężnie rozwijających się krajów byłoby ciosem w samo serce i doprowadziłoby do zapaści gospodarczej, na co rządy tych krajów zgodzić się z oczywistych pobudek nie chcą.
Podpisywane obecnie akty nakazują ograniczenie emisji szkodliwych gazów, ale są one mało rygorystyczne i wciąż w bardzo niewielkim stopniu powodują spowolnienie globalnego ocieplenia. Wielkie nadzieje są wiązane z konferencjami klimatycznymi organizowanymi w grudniu każdego roku. Powstaje wówczas nowy dokument, który w przyszłości ma zastąpić słynny Protokół z Kioto.
Będzie on nakazywać ograniczenie emisji CO2 do poziomu, który zapobiegnie postępowaniu zmian klimatycznych. Póki co radykalne ograniczenie emisji zapowiada jedynie Unia Europejska. Jednak ostateczny sukces zależy od tego, czy zobowiązanie przyjmą także na siebie Amerykanie i Chińczycy, a to już takie pewne nie jest.
Zgodnie z ostatnim naszym zobowiązaniem do 2030 roku zobligowani jesteśmy do ograniczenia emisji CO2 o nie mniej niż 40 procent oraz do wzrostu udziału energii odnawialnej o 27 procent. Jedni mówią, że to cios w serce gospodarki, a inni są zdania, że poniesiemy tylko niewielki koszt w porównaniu ze stratami, jakie może przynieść całkowite rozregulowanie się klimatu i związane z tym susze, powodzie i fale upałów.
Źródło: TwojaPogoda.pl / WMO / NASA.