Pogoda zrobiła nam żart na Prima Aprilis, ale wielu nam wcale nie jest do śmiechu, ponieważ wyjątkowo intensywne opady śniegu paraliżują w piątek (1.04) południową, południowo-wschodnią i centralną część kraju.
Opady są obfite, o charakterze ciągłym i towarzyszy im silny północno-wschodni wiatr wzniecający zawieje. W dodatku przyrost pokrywy śnieżnej, który przeważnie wynosi do 1 cm w ciągu godziny, miejscami sięgnie nawet 5 cm, a to już na tyle poważne ilości, aby doprowadzać do chaosu w ruchu drogowym.
Drogowcy nie nadążają z usuwaniem śniegu, ale podczas trwania śnieżycy i tak mija się to z celem. Tworzą się olbrzymie korki, niektóre drogi są nieprzejezdne i takie też pozostaną aż do ustania opadów.
Spodziewamy się, że napada przeważnie od 5 do 10 cm śniegu, jednak miejscami, zwłaszcza w południowej części Ziemi Łódzkiej i Mazowsza oraz na Lubelszczyźnie, a także w górach i na pogórzu, nawet do 20-30 cm.
O tyle, o ile w górach to nic niezwykłego, to jednak na nizinach i wyżynach oznacza to śnieżny kataklizm, jakiego w tym roku jeszcze nie mieliśmy, nawet minionej zimy. Na południu kraju opady zaczną słabnąć w nocy z piątku na sobotę (1/2.04), a na wschodzie dopiero w sobotę (2.04) o poranku. Ostatecznie ustąpią w sobotę (2.04) po południu.
Przy temperaturze w pobliżu zera płatki śniegu obfitują w wodę, a przez to są duże i puszyste. Pod ich ciężarem gałęzie mogą się łamać i zrywać linie energetyczne, wywołując przerwy w dostawach prądu i ogrzewania.
Źródło: TwojaPogoda.pl