Wyjątkowo niebezpieczna sytuacja ma miejsce na należącym do Portugalii archipelagu Wysp Azorskich, położonym na Atlantyku. Na wyspie São Jorge najprawdopodobniej z trwającego od 214 lat snu budzi się wulkan Urzelina.
W ciągu ostatniego tygodnia odnotowano w jego rejonie kilka tysięcy niewielkich trzęsień ziemi, które mogą zarówno zapowiadać znacznie potężniejszy wstrząs, jak i erupcję wulkaniczną. Trwa ewakuacja ludności z najbardziej zagrożonych miejscowości.
Niebezpieczeństwo stwarzają nie tylko popioły i gazy wulkaniczne, ale też potoki lawy. Trudno przewidzieć czym skończą się wstrząsy. Jak twierdzą miejscowe władze, wszystko może się zdarzyć, ale również nie musi się stać zupełnie nic.
Gdy po raz ostatni wulkan dawał o sobie znać w 1808 roku doszło do erupcji szczelinowej z intensywną produkcją popiołów oraz lawy. W krytycznym momencie Słońce nad Azorami na tydzień zostało przysłonięte przez pył, a dzień zmienił się w niekończącą się noc.
W zagłębieniach terenu poziom lawy sięgał nawet 10 metrów. Doszło też do emisji trujących gazów oraz przepływów piroklastycznych. W wyniku erupcji udusiło się 30 osób. Nic więc dziwnego, że po dwóch stuleciach mieszkańcy nadal obawiają się najgorszego.
São Jorge jest jedną z dziewięciu wysp tworzących Azory, położonych 1500 kilometrów na zachód od kontynentalnej części Portugalii. Filarami gospodarki wyspy jest rybołówstwo i rolnictwo. W najszerszym miejscu wyspa ma 58 kilometrów długości i 6 kilometrów szerokości.
Uśpione stożki wulkaniczne rozciągają się wzdłuż środkowego grzbietu wyspy, który w najwyższym punkcie sięga nieco ponad 1000 metrów. Poprzednie erupcje miały miejsce w 1580 i 1808 roku, co oznacza, że dochodzi do nich raz na 200-300 lat i właśnie nadszedł ten moment.
Źródło: TwojaPogoda.pl / Smithsonian.