Polskie mrozy różnią się od tych syberyjskich. Oczywiście nie są one aż tak intensywne, ponieważ na wschodnich rubieżach Rosji temperatura potrafi spadać nawet poniżej minus 60 stopni. Dla porównania my o tęgim mrozie mówimy, gdy na termometrach widzimy 20 stopni poniżej zera.
Syberyjczykom mróz aż tak nie doskwiera, i to nie tylko dlatego, że są oni zahartowani. Przede wszystkim za sprawą potężnych sezonowych wyżów towarzyszący mrozom wiatr jest bardzo słaby, a powietrze suche.
U nas mrozy są znacznie bardziej wilgotne, ponieważ wilgotność względna powietrza często w ich trakcie przekracza 70 procent. Gdy powieje silniejszy wiatr, mróz jest bardzo dokuczliwy. Jednak obecnie możemy odczuć zupełnie inne, syberyjskie wydanie mrozu.
Wieje ze wschodu, a to oznacza, że oddychamy masą kontynentalną. Przy bezchmurnym niebie oraz słabym wietrze, wilgotność względna w godzinach popołudniowych spadnie nawet poniżej 20 procent. Znaczniej częściej aż tak sucho jest podczas letnich upałów.
Nocny i poranny mróz oraz popołudniowe zimno są tym samym lżejsze w odczuciu. W dodatku całkiem silnie operujące już słońce sprawia, że jest cieplej niż wskazują na to termometry.
Wilgotny mróz jest dotkliwszy, ponieważ bardzo drobne kropelki osiadają na odsłoniętych fragmentach naszej skóry, dodatkowo ją wychładzając. Wtedy temperatura odczuwana przez receptury znajdujące się w skórze jest niższa od tej rzeczywiście notowanej.
Źródło: TwojaPogoda.pl