Wichura wkroczyła nad zachodnią Polskę krótko po północy w nocy z piątku na sobotę (4/5.02) wraz z wędrującym chłodnym frontem atmosferycznym, na którym występowały opady deszczu, a miejscami na zachodnim Pomorzu także burze.
Następnie nad ranem dotarła do centralnych regionów, a późnym porankiem do wschodnich województw, gdzie wytraciła impet. Największą prędkość wiatru przyniosła w pasie od Ziemi Lubuskiej i Wielkopolski przez Kujawy po Ziemię Łódzką i Mazowsze. Tam wiało do 80 km/h, a lokalnie jeszcze mocniej.
Poza tym porywy osiągały 60-70 km/h, miejscami nieco więcej. Najpotężniejsze oblicze wichura pokazała tradycyjnie w górach, gdzie na Śnieżce w Karkonoszach wiatr rozpędził się niemal do 140 km/h, a na Kasprowym Wierchu w Tatrach do 100 km/h.
Wielu z nas, mając w pamięci ostatnią wichurę Nadia i poczynione przez nią szkody, nie mogła spokojnie zasnąć. Strażacy również, ponieważ mieli ręce pełne roboty. Kilkaset razy wyjeżdżali do zabezpieczania uszkodzonych zadaszeń i usuwania połamanych gałęzi. Kilka tysięcy odbiorców pozostało bez prądu.
W miejscowości Łasieczniki w woj. łódzkim drzewo przewróciło się na jadący samochód osobowy, na szczęście nikomu nic się nie stało.
Obecnie wiatr słabnie, jednak mocne jego porywy do 50-60 km/h będą się utrzymywać aż do godzin popołudniowych, aż całkiem osłabną. Wieczorem i w nocy będzie spokojnie. Kolejna wichura, znacznie silniejsza, nadejdzie w niedzielę (6.02) późnym popołudniem.
Źródło: TwojaPogoda.pl / IMGW-PIB / PSP / RCB.