W ostatnich latach mieliśmy mizerne sezony na wichury, i bardzo dobrze. Jednak tej zimy sytuacja się zmieniła. Nawałnice uderzają w Polskę jedna za drugą. W przeszłości mieliśmy do czynienia z niszczycielskim niżem Cyryl ze stycznia 2007 roku czy równie groźnym niżem Ksawery z grudnia 2013 roku. Za ich sprawą warto dowiedzieć się w jaki sposób powstają wichury.
Okazuje się, że głównym czynnikiem odpowiadającym za siłę wiatru jest ciśnienie. Im większa jest różnica ciśnienia na małym obszarze, tym silniejszy jest wiatr, a więc przepływ powietrza.
Jak powstaje wichura?
W chłodnej porze roku, a więc jesienią, zimą i wczesną wiosną, nad północnym Atlantykiem rodzą się głębokie niże, które niosą ze sobą bardzo niskie wartości ciśnienia. Im niższe jest w nich ciśnienie, tym większe jest niebezpieczeństwo, że pojawią się huraganowe wiatry.
Jednak do powstania wichur potrzebne są dwa układy atmosferyczne, nie tylko niż, ale również wyż. Różnica ciśnienia pomiędzy nimi potrafi zimą sięgać w Europie nawet 100 hPa. To wystarczy, aby kraje leżące w pobliżu mórz nawiedzane zostały przez wichury.
O niszczycielskim wietrze mówić możemy już wtedy, gdy porywy wiatru przekroczą 70 km/h. Na lądzie oznacza to wichurę, natomiast na morzu szaleje sztorm, gdy wiatr osiąga 8 stopni w skali Beauforta. Gdy wiatr przekracza 90 km/h, to może powodować znaczące zniszczenia.
Wichurom towarzyszą oczywiście gigantyczne wahania ciśnienia, które najpierw gwałtownie spada, najczęściej o 20-30 hPa. Obniża się do momentu aż nad nami, lub w pobliżu nas, przejdzie ośrodek niżowy. Natychmiast po jego przejściu ciśnienie zaczyna równie gwałtownie wzrastać, także o 20-30 hPa, powracając dość szybko do poziomu sprzed przejścia niżu.
Co to jest orkan?
Definicja orkanu nie jest w pełni ustalona. Niegdyś orkanami nazywano te najpotężniejsze wichury, bez konkretnego przedziału prędkości wiatru. Dzisiaj skłaniamy się bardziej ku ustaleniom, że średnia 10-minutowa prędkość wiatru w takim układzie niżowym powinna przekraczać 120 km/h, a więc próg od którego w strefie tropikalnej sztormy przybierają pierwszą kategorię w skali Saffira-Simpsona, czyli stają się huraganami, cyklonami lub tajfunami.
Tak potężne orkany zdarzają się w Europie na tyle rzadko, zwłaszcza nad obszarami zamieszkanymi, że bierze się pod uwagę także porywy wiatru i jeśli przekraczają one 120 km/h, to mówi się o orkanie, jako czymś poważniejszym od zwyczajnej wichury. W Polsce o jesienno-zimowych wichurach mówimy, gdy prędkości wiatru są na tyle duże, że stwarzają poważne zagrożenie dla zdrowia i życia.
Imiona dla wichur
Imiona wichurom (niżom) nadawane są przez meteorologów z Wolnego Uniwersytetu Berlińskiego i te nazwy są w powszechnym użyciu w większości krajów europejskich, również w Polsce. W naszym serwisie, o ile jest to możliwe, staramy się spolszczać te imiona. Swoje własne nazwy orkanom nadają też Szwedzi, Francuzi, Hiszpanie, Włosi, Grecy, a także Brytyjczycy.
Zgodnie z regułkami meteorologicznymi, o wichurze mówimy tylko wtedy, gdy porywy wiatru przekraczają 70 km/h, zaś o wietrze huraganowym, gdy wieje powyżej 120 km/h. Z tym drugim mamy do czynienia bardzo rzadko, ale jeśli już się pojawi, to najczęściej na wybrzeżach Bałtyku.
Najpotężniejsze wichury w Polsce
W Europie niebezpieczne niże najczęściej przechodzą nad południem Skandynawii i Bałtykiem, ale kiedy wędrują nad Polską, to zjawiska osiągają najwyższą możliwą siłę. Jeden z najgwałtowniejszych wiatrów (niż Cyryl) nawiedził Polskę 18 stycznia 2007 roku, kiedy porywy wiatru m.in. we Wrocławiu i w Płocku osiągały 137 km/h. Zginęło 6 osób, a 36 zostało rannych.
Najniższe ciśnienie zanotowane zostało pomiędzy regionem Jastrzębiej Góry a Półwyspem Helskim. Tam ciśnienie spadło krótko przed północną 18 stycznia do poziomu 965 hPa.
W Opolu o godzinie 22:00 termometry pokazały 15,8 stopnia. Tak wysokiej temperatury w styczniu w całej historii pomiarów w Opolu jeszcze nie notowano, zwłaszcza w godzinach nocnych.
Cyryl spowodował olbrzymie spustoszenia w lasach. Wśród największej ilości powalonych przez wiatr drzew znalazła się także Polska, gdzie objętość połamanych drzew sięgnęła 1,5 mln metrów sześć., a to plasuje nas na piątym miejscu w rankingu.
Ostatnie zimowe wiatry o znacznym natężeniu nawiedziły nas w grudniu 2013 roku i przyniósł je niż Ksawery. Zginęło 5 osób, a 53 zostały ranne, 500 tysięcy domów i zakładów pracy było pozbawionych prądu, strażacy interweniowali 11 tysięcy razy, odnotowano 32 uszkodzone dachy na budynkach, a drogi i chodniki były zatarasowane przez połamane gałęzie.
Najmocniej wiało na wybrzeżach Bałtyku, gdzie w Ustce porywy osiągały 119 km/h, a w Łebie 115 km/h, przy sztormie o sile 11 stopni w skali Beauforta. W miastach wojewódzkich największy wiatr zmierzono w Poznaniu, do 101 km/h, zaś w Warszawie, Gdańsku i Szczecinie wiało do 94 km/h.
Bardzo niespokojnie było także 19 listopada 2004 roku. Na Górnym Śląsku i w Małopolsce stała prędkość wiatru przekroczyła 119 km/h, a pojedyncze porywy sięgnęły blisko 140 km/h. Taka siła musiała poczynić duże szkody.
Tylko śląscy strażacy wyjeżdżali do 2500 interwencji, orkan powalił 700 tysięcy metrów sześciennych górnośląskich lasów, powalił nawet słupy wysokiego napięcia o potężnych betonowych fundamentach.
Z tego powodu prądu pozbawionych było blisko milion mieszkańców województwa śląskiego. W Sopocie podczas potężnego sztormu osiągającego 12 stopni w skali Beauforta uszkodzeniu uległo słynne molo. W całej Polsce w wyniku upadających na chodniki gałęzi zginęło 7 osób.
Najpotężniejszy wiatr sztormowy odnotowano w naszym kraju w listopadzie 1964 roku. W Gdańsku porywy osiągnęły aż 162 km/h. To była największa prędkość wiatru zmierzona na polskich nizinach. Jednak im wyżej, tym zwykle wieje mocniej, stąd też rekordy należą do gór.
W maju 1968 roku na Kasprowym Wierchu halny osiągał co najmniej 288 km/h, bo na wiatromierzu zabrakło skali. Natomiast na terenach podgórskich najmocniej wiało w Bielsku-Białej u stóp Beskidu Śląskiego, gdzie wiatr dął z prędkością 173 km/h. Dla odmiany letnia wichura zakończyła niezwykłą falę upałów w czerwcu 1979 roku w Warszawie. Wiatr osiągał 145 km/h.
Nie można nie wspomnieć też o letniej wichurze, nie połączonej z orkanem lecz chmurą burzową, która wędrowała w nocy z 11 na 12 sierpnia 2017 roku w pasie od Dolnego Śląska aż po wschodnie Pomorze. Wiatr połamał i powalił niemal 120 tysięcy hektarów lasu, prawie 10 milionów metrów sześciennych drewna.
Nigdy wcześniej w prawie 100-letniej historii Lasów Państwowych nie doszło do szkód w lasach na taką skalę. Według leśników w źródłach spisanych darmo szukać takiej klęski na przestrzeni co najmniej ostatnich 200-300 lat. Jedno z powalonych drzew zabiło dwie młode harcerki spędzające czas na obozie w Suszku w Borach Tucholskich.
Najsilniejszy wiatr w Polsce odnotowano 20 lipca 1931 roku w Lublinie. Nad miastem przetoczyła się wówczas trąba powietrzna, która w skali Fujita osiągnęła kategorię F4, ponieważ wiatr najprawdopodobniej osiągał przeszło 335 km/h.
Ponura historia orkanów w Europie
Najpotężniejsze sztormy szalały w Europie setki lat temu, kiedy powodowały śmierć setek, a nawet tysięcy ludzi. W dzisiejszych czasach, gdy potrafimy bardzo dobrze przewidywać sztormy i wichury, wydaje się, że takich zniszczeń i tylu ofiar nie mogą już przynieść. Jednak w 2010 roku przekonaliśmy się, że nie jest to do końca prawdą.
Bardzo głęboki niż imieniem Xynthia w ostatnich dniach lutego dotarł najpierw do zachodniej, a następnie do środkowej i północnej Europy. 27 lutego ciśnienie spadło w nim do 967 hPa, a porywy wiatru osiągnęły ponad 160 kilometrów na godzinę.
Najbardziej ucierpiały zachodnie wybrzeża Francji, gdzie na skutek przypływu sztormowego doszło do zatopienia kilku miejscowości na wysokość nawet 1,5 metra. Falochrony okazały się niewystarczające, ponieważ nie były od wielu lat konserwowane. Powódź doprowadziła do śmierci ponad 60 osób. Tak potężnego układu niżowego nie notowano we Francji od 1999 roku.
Do najbardziej pamiętnych należą wichury podczas niżu Cyryl, który przechodził nad Europą od 16 do 19 stycznia 2007 roku pustosząc Europę Zachodnią i Środkową. Zginęło 47 osób, a straty materialne osiągnęły 1 miliard euro. W wyniku wichur ucierpiały 24 kraje. Największy poryw wiatru zanotowano na szwajcarskim lodowcu Aletsch, 225 km/h. Na nizinach największy wiatr zanotowano w niemieckim Düsseldorfie, 144 km/h.
W październiku 1987 roku niż stulecia przeszedł nad Wielką Brytanią. Na Kanale Angielskim oddzielającym Anglię od Francji porywy wiatru osiągnęły rekordowe 170 kilometrów na godzinę. Wichury podczas tego perfekcyjnego niżu w przeciągu zaledwie 24 godzin zrównały z ziemią 15 milionów drzew i zabiły 18 osób na wyspach oraz 4 następne osoby we Francji.
Z dalekiej historii mamy także przykład z 24 listopada 1703 roku, kiedy znad Atlantyku nad Wyspy Brytyjskie nadciągnął rekordowo głęboki niż, który przyniósł huraganowe wiatry, a na Kanale Angielskim niebywały sztorm. Informacje jakie pochodzą z tamtego okresu są bardzo lakoniczne ale wiadomo, że podczas gdy wiatr przekraczał 100 km/h na dno kanału opadło wiele statków na których śmierć poniosło 8 tysięcy ludzi.
27 listopada zrujnowana została pierwsza brytyjska latarnia morska Eddystone. W jej gruzach znaleziono 6 osób. Wichury powaliły i wyrwały z korzeniami 4 tysiące dębów w nowo utworzonym lesie. Mieszkańcy południa Anglii uznali sztorm za gniew Boga. Aż po dziś dzień określany jest on jako najpotężniejszy w historii Wysp Brytyjskich.
Jak wynika z kronik sztorm trwał przez tydzień. Obecnie można sądzić, że układ niskiego ciśnienia niosący oprócz wiatrów również niezwykle niskie ciśnienie, poniżej 960 hPa, oraz ulewne deszcze został zablokowany nad Wyspami Brytyjskimi przez potężny wyż znad Francji.
Jeszcze wcześniej 16 stycznia 1362 roku wichury o niewyobrażalnej silne smagały Anglię, Holandię, Danię i północne Niemcy. Gigantyczne fale morskie rozbijały się o wybrzeża tych krajów dewastując wiele nadbrzeżnych domów oraz większość portów.
Wszystko wskazuje na to, że owe fale miały co najmniej 10 metrów wysokości. Liczbę ofiar śmiertelnych oszacowano na co najmniej 25 tysięcy. To był jeden z najbardziej niszczycielskich i zabójczych sztormów w historii Starego Kontynentu.
Jak się okazuje gwałtowne zimowe wichury w Europie nie należały w 13 i 14 wieku do rzadkości, co było bardzo charakterystycznym preludium do nadejścia okresu zwanego Małą Epoką Lodową, która panowała w Europie między 1550 a 1850 rokiem.
Naukowcy są zdania, że w następnych kilkudziesięciu latach huraganowe wiatry będą dotykać Stary Kontynent coraz częściej, ale tym razem za sprawą globalnego ocieplenia, bo wody morskie coraz bardziej się ogrzewają, tym samym stanowiąc paliwo napędzające orkany.
Źródło: TwojaPogoda.pl