W poniedziałek (17.01) mieliśmy nad Polską bezprecedensową jak na zimę aktywność burzową. Nigdy wcześniej w historii gromadzenia danych z systemów detekcji wyładowań atmosferycznych nie odnotowano w styczniu tak dużej ilości piorunów.
Według danych IMGW-PIB system Perun wykrył aż 27494 piorunów doziemnych i chmurowych. Dla porównania w poprzednio najbardziej burzowym styczniu 2017 roku piorunów było tylko 381. Tak kolosalne ilości błyskawic notuje się zwykle w porze letniej, a przecież mamy środek zimy, najzimniejszy miesiąc w całym roku.
Chociaż burze przeszły nad wszystkimi województwami, to jednak najwięcej piorunów odnotowano w regionach centralnych, praktycznie we wszystkich powiatach województwa łódzkiego i w większości powiatów woj. mazowieckiego i kujawsko-pomorskiego. Tam szkody w budownictwie i energetyce były najpoważniejsze.
Burzom towarzyszyły intensywne opady śniegu, przybierające tym samym postać burz śnieżnych, które w Polsce zdarzają się niemal każdej zimy, jednak wyłącznie lokalnie, w poszczególnych miejscowościach. Tym razem przybrały skalę ogólnopolską.
Polska najbardziej burzowa w Europie
To fenomenalne zjawisko zapisze się na kartach historii meteorologii także dlatego, że ograniczyło się jedynie do naszego kraju, na co wskazują mapki burzowe. Na pierwszy rzut oka wydają się one sfałszowane, ale podkreślamy to z całą stanowczością, są jak najbardziej prawdziwe!
Polska była tego dnia jedynym krajem w całej Europie, gdzie odnotowano dosłownie wysyp burz, i to jeszcze śnieżnych. Największe zagęszczenie błyskawic zmieściło się w granicach Polski. U naszych sąsiadów też przeszły burze, ale na wielokrotnie mniejszą skalę.
Zanim front burzowy, wędrujący znad Pomorza i Mazur w kierunku Śląska i Małopolski, dotarł nad Czechy i Słowację, osłabł i ostatecznie zanikł. Wygląda to tak, jakby ktoś wypowiedział nam wojnę klimatyczną zsyłając paraliżujące burze śnieżne, akurat w momencie, gdy sytuacja geopolityczna jest wyjątkowo napięta.
Ktoś użył na Polsce broni klimatycznej?
Od razu uspokajamy, nic z tych rzeczy. Fani teorii spiskowych nie będą pocieszeni. Stało się tak z powodu nałożenia się na siebie kilku zupełnie naturalnych czynników w jednym czasie. Coś takiego zdarzało się dotychczas zwykle raz na kilkanaście lat, ostatnio w 2008 roku.
Tym razem przybrało skalę rekordową, co świadczy o tym, że w coraz cieplejszej atmosferze gwałtowność zjawisk rośnie. Przede wszystkim Polska znalazła się między niżem znad zachodniej Rosji a wyżem znad Anglii, w strefie bardzo dużego gradientu (zróżnicowania) ciśnienia.
Między północnym wschodem a południowym zachodem kraju różnica ciśnienia przekraczała 20 hPa. Już to wystarczy, aby porywy wiatru osiągały 70-80 km/h. Kolejnym czynnikiem był prąd strumieniowy, który przechodził bezpośrednio nad Polską.
Z sondaży aerologicznych wiemy, że na wysokości ok. 10 kilometrów przepływ powietrza przekraczał prędkość 250 km/h, a w pojedynczych porywach dochodził do prawie 300 km/h. To wzmocniło siłę wiatru także w warstwie przyziemnej.
Głównym czynnikiem był jednak chłodny front atmosferyczny związany z niżem znad zachodnich krańców Rosji. Wzdłuż niego utworzyła się linia szkwału, a wraz z nią intensywna konwekcja piętrząca chmury burzowe. To one niosły burze śnieżne. Prędkość wiatru wzrosła do nawet 90-100 km/h.
Dane radarowe wskazywały, że na niektórych odcinkach, między stacjami meteorologicznymi, wiało nawet do 110-120 km/h. Są to już niszczące podmuchy, zwłaszcza jak na obszary położone w głębi kraju, z dala od morza i gór, gdzie wichury zdarzają się dużo rzadziej.
Zimowe burze będą się powtarzać
Wbrew pozorom na skutek zmian klimatycznych zimowe burze mogą się pojawiać coraz częściej, również w postaci burz śnieżnych, ponieważ najczęściej występują one, gdy po dłuższym okresie odwilży nadchodzi nagłe ochłodzenie.
Przy stabilnej temperaturze, oscylującej tradycyjnie w naszym klimacie o tej porze w pobliżu zera i poniżej niego, burze się nie zdarzają. To oznacza, że im częściej będziemy mieć większe fale ocieplenia i następujące po nich ochłodzenia, tym burze również pojawiać się mogą z większą częstotliwością.
Częściej możemy mieć do czynienia z zimowymi wichurami niosącymi szkody materialne i stwarzającymi zagrożenie dla ludzkiego zdrowia i życia. Będziemy musieli się na nie lepiej przygotować, co uderzy nas wszystkich po kieszeniach.
W poniedziałkowej burzy śnieżnej rannych zostało 9 osób. Nawałnica spowodowała uszkodzenie 529 budynków, pozbawiając dachu nad głową kilkadziesiąt rodzin. Zerwanie linii energetycznych sprawiło, że prąd, a więc również ogrzewanie, przestał płynąć do przeszło 321 tysięcy gospodarstw domowych.
Źródło: TwojaPogoda.pl