To co się działo w poniedziałek (17.01) nad wieloma regionami kraju było absolutnym fenomenem. Przechodziły największe burze śnieżne od wielu lat. To był nie tylko intensywny opad śniegu, ale również błyskawice i grzmoty, zupełnie jak latem, z tym wyjątkiem, że krajobrazy się momentalnie zabielały.
W szczycie aktywności burzowej w ciągu zaledwie jednej minuty odnotowano niemal 100 piorunów, a w sumie na obszarze kraju było ich ponad 20 tysięcy, co w styczniu jest zjawiskiem niezwykłym, o ile nie rekordowym w historii polskiej meteorologii.
Nic dziwnego, że burza śnieżna wielu z nas zaskoczyła. Aby mogło do niej dojść musi być spełnionych kilka czynników. Przede wszystkim muszą się wypiętrzyć chmury burzowe, w których będzie dochodzić do wyładowań elektrycznych.
Możliwe to jest jedynie przy pogłębionej konwekcji, zazwyczaj podczas przechodzenia liniowej formacji szkwałowej. Następuje wówczas nagłe ochłodzenie nawet o 5 stopni, które skutkuje spadkiem temperatury do zera lub nawet poniżej.
Padający początkowo deszcz błyskawicznie przechodzi w deszcz ze śniegiem, krupę śnieżną i wreszcie w sam śnieg, który w dosłownie kilka minut zaśnieża ulice, zabudowania i samochody. W krótkim czasie potrafi spaść nawet kilka centymetrów białego puchu.
Olsztyn. 15 minut temu.@MeteoprognozaPL pic.twitter.com/aEd7cYpzrX
— Carlos (@CarlossDee) January 17, 2022
Przy wietrze przekraczającym 70 km/h ma miejsce zawieja i zamieć śnieżna, ograniczająca widoczność niemal do zera i wywołująca paraliż w ruchu drogowym i lotniczym. Zazwyczaj zjawisko to trwa najwyżej godzinę, ale zdarzało się, że znacznie dłużej.
Jak powstaje burza śnieżna?
Nazwa burzy śnieżnej nie wzięła się tylko i wyłącznie z potrzeby określenia intensywności opadów śniegu, lecz przede wszystkim po to, aby podkreślić, że w tym samym czasie, gdy występuje śnieżyca dochodzi do wyładowań atmosferycznych, czyli po prostu burzy.
Zasada powstawania burz śnieżnych jest niemal identyczna jak burz w porze letniej, kiedy to z chmury burzowej o nazwie Cumulonimbus pada ulewny deszcz i wyłaniają się błyskawice. Jednak zimą na wysokości kilku kilometrów nad ziemią temperatury są ujemne, więc kropelki wody tworzące ulewny deszcz mają postać śnieżynek i w takiej formie opadają potężnymi ilościami na ziemię, powodując śnieżyce.
Bijące pioruny powstałe w skutek różnicy temperatur nad powierzchnią ziemi, potęgują zjawisko, które wówczas nazywane jest już nie śnieżycą a burzą śnieżną. Tak, jak latem, burze śnieżne bywają groźne w skutkach, ponieważ może im towarzyszyć porywisty wiatr, a w krótkim czasie może spaść nawet kilkanaście centymetrów śniegu, o ile nie więcej.
Zimowe burze charakteryzują się donośniejszymi grzmotami. To efekt niskiej temperatury, w której fale dźwiękowe poruszają po krzywej, w różnych kierunkach i odbijają się od wielu przedmiotów. W ten sposób docierają do obserwatora z wielu stron i są wzmocnione. Jako, że poruszają się wolniej, dłużej też słychać dudnienie.
Źródło: TwojaPogoda.pl