W poniedziałek (26.07) nad Nowym Sączem i okolicami przetoczyły się superkomórki burzowe, które niosły potężne ilości deszczu. Jedna z nich przetoczyła się nad niedalekim Mogilnem, gdzie strażak Paweł Rola wyszedł przed remizę i zrobił zdjęcie życia.
Jego oczom ukazała się najprawdziwsza ściana deszczu, która niczym firana, przysłaniała malownicze wzniesienia Beskidu Sądeckiego. Zjawisko to nazywamy potocznie „oberwaniem chmury”, a fachowo „microburstem”. To chłodny i wilgotny prąd zstępujący.
Deszcz spada z prędkością ok. 10 metrów na sekundę z wysokości ponad 1,5 kilometra. Opad ma niewielki zasięg. W jednym miejscu będzie potężna ulewa, która może spowodować podtopienia, a tuż obok nie spadnie nawet kropla wody.
Bardzo groźne zjawisko
Microburst ma również znacznie groźniejszą wersję zwaną downburstem. Prąd zstępujący niczym grom z jasnego nieba opada z gigantyczną prędkością z chmur na ziemię, a następnie rozprzestrzenia się we wszystkich kierunkach, również ku górze. Zniszczenia, jakie po sobie zostawia są przerażające.
Podmuch powietrza bardziej przypomina falę uderzeniową po gigantycznym wybuchu aniżeli zwyczajny wiatr. Najmocniejsze odnotowane porywy wiatru osiągały aż 240 kilometrów na godzinę i miały zasięg 5 kilometrów.
Wiatr nie tylko łamie drzewa, lecz po prostu je „kładzie”, domy obraca w ruinę, unosi tumany piasku i pyłu w powietrze. Gdy samolot trafi na taki prąd zstępujący, może zostać w jednej chwili ciśnięty o ziemię i rozbić się.
Źródło: TwojaPogoda.pl