Mamy wprost idealne warunki do powstawania trąb wodnych nad wodami Morza Bałtyckiego u wybrzeży Polski. Powierzchnia morza jest ogrzana od ostatnich wysokich temperatur, a znad Skandynawii napływa chłodne i niestabilne powietrze.
Pierwsze morskie tornado zaobserwowano w poniedziałkowe (19.07) popołudnie z plaży na wysokości Lubiatowa. Pół godziny później kolejnym lejem zachwycali się urlopowicze wypoczywający we Władysławowie. Jednak największy spektakl miał miejsce pod wieczór.
Cała plejada trąb wodnych zaczęła tańcować od Władysławowa przez Juratę i Chałupy aż po Jantar. Ciemne leje, jeden za drugim, rozbryzgiwał hektolitry wody w Zatoce Gdańskiej. Niektóre smukłe leje wydawały się ze sobą splatać, a inne wyginały się.
Plażowicze najpierw reagowali z zaskoczeniem i zaciekawieniem, jednak gdy leje zaczęły się zbliżać do lądu, dało się zaobserwować przerażenie. Niektórzy w pośpiechu składali sprzęt plażowy i brali nogi za pas, mając w pamięci to, jakie szkody potrafią poczynić trąby powietrzne.
W środę (21.07) trąby wodne wrócą, ponownie nad wody Zatoki Gdańskiej. Prognozy wskazują, że można je będzie zaobserwować już od godzin przedpołudniowych w pasie od Łeby i Władysławowa przez plaże wschodniego Półwyspu Helskiego i rejon Trójmiasta aż po Krynicę Morską.
Jak powstaje morskie tornado?
Trąba wodna to odpowiednik trąby lądowej, z tym wyjątkiem, że występujący nad akwenem. Z kolei w przeciwieństwie do trąby powietrznej (tornada), do powstania nie potrzebuje superkomórki burzowej, a więc również mezocyklonu.
Wystarczy jedynie piętrząca się chmura kłębiasta Cumulus lub rozbudowana chmura burzowa Cumulonimbus oraz bardzo duże pionowe zróżnicowanie temperatury na niewielkim obszarze. Gdy pojawia się prąd wstępujący, a więc ciepłe powietrze zaczyna się unosić, a wiatr wieje z różnych kierunków, u podstawy chmury zaczyna się formować lej kondensacyjny, który obniża się aż sięgnie lustra wody.
Wówczas zaczyna ją zasysać i rozbryzgiwać. Z daleka wygląda to niczym słup chmur łączący w linii prostej chmury z powierzchnią wody. Dzięki dobrej widoczności na wybrzeżach Morza Bałtyckiego możliwe jest zaobserwowanie tego typu zjawisk nawet do 50 kilometrów od plaż.
Zazwyczaj wiatr wokół leja oscyluje w okolicach 100-120 kilometrów na godzinę. Rzadko kiedy spotkać można silniejsze morskie tornada. W porównaniu z trąbami powietrznymi, lej trąby wodnej jest dużo cieńszy i nie przekracza średnicy od kilku do kilkudziesięciu metrów, podczas, gdy trąby powietrzne potrafią mieć szerokość nawet kilku kilometrów.
Trąby wodne najczęściej odwiedzają rejon Darłówka, praktycznie corocznie. W 2012 roku zdarzyło się, że z tamtejszych plaż można było obserwować cztery leje jednocześnie. Jednak zjawisko to można spotkać na każdym odcinku polskiego wybrzeża, od Świnoujścia aż po Krynicę Morską.
Mogą być niebezpieczne?
Choć nie są to zjawiska częste, to jednak zgodnie z wieloletnimi statystykami, pojawiają się znacznie częściej niż trąby powietrzne na lądzie. W dodatku są od nich słabsze, rzadko kiedy też stanowią zagrożenie, ponieważ zazwyczaj formują się na otwartym morzu, kilkadziesiąt kilometrów od plaż. Nie są niebezpieczne dla statków, a to z dwóch powodów.
Po pierwsze są dobrze widoczne, a więc kapitanowie statków mogą je zawczasu ominąć. Po drugie są stabilne, często stoją w miejscu, a jeśli się przesuwają, to bardzo wolno. Trasa ich wędrówki jest prosta do przewidzenia, wobec czego, statki mogą się do nich zbliżyć nawet na niewielką odległość.
Gorzej sytuacja wygląda, gdy trąba wyjdzie z wody na ląd. Wówczas może spowodować spustoszenie, a tym samym zagrozić mieszkańcom i turystom. Warto więc obserwować te zjawiska z bezpiecznej odległości, a gdy zbliżą się za bardzo, schronić się w murowanym budynku z dala od okien i drzwi.
Źródło: TwojaPogoda.pl / Polscy Łowcy Burz / ESWD.