Mamy dość nietypową sytuację atmosferyczną. Wszystkie fronty atmosferyczne są poza granicami Europy. Skumulowały się one nad północno-wschodnim Atlantykiem i są blokowane przez wyże znad zachodniej części kontynentu, które nie pozwalają im wkroczyć nad ląd.
Nad Europą mamy bardzo słabe wyże i niże, w których ciśnienie różni się najwyżej o zaledwie 10 hPa. Z tego powodu przepływ powietrza między nimi jest ograniczony do minimum.
To oznacza, że wiatr jest bardzo słaby. Jego średnia prędkość dochodzi przeważnie do 5 km/h, tylko chwilami do 10 km/h. Porywy, które zdarzają się jedynie sporadycznie, sięgają najwyżej 20-30 km/h.
Temperatura, która w większości regionów Polski przekracza 25 stopni w cieniu, jest odczuwalnie o kilka stopni wyższa od wskazań termometrów, ponieważ nie ma wiatru, czyli czynnika chłodzącego.
Szczególnie nieprzyjemnie jest wieczorami i nocami, gdy nagrzane po intensywnym promieniowaniu słonecznym budowle, chodniki i drogi, oddają ciepło przy ciszy atmosferycznej i rosnącej wilgotności powietrza. Efekt to parność i duchota.
Sytuacja zmieni się dopiero w czwartek (10.06) po południu, gdy zacznie mocniej wiać. Średnia prędkość wiatru wzrośnie do 30-40 km/h, a porywy nawet do 50-60 km/h. Będzie to związane z lokalnymi burzami i przelotnymi opadami deszczu.
Jednak na znaczne nasilenie się wiatru będziemy musieli poczekać do weekendu (12-13.06). Wtedy spodziewamy się większego ochłodzenia, poniżej 20 stopni, a także opadów deszczu i burz, które wymienią nam stojące powietrze, na świeże i rześkie znad Atlantyku.
Źródło: TwojaPogoda.pl