FacebookTwitterYouTubeIstagramRSS

Dom zapalił się od uderzenia pioruna. Można było tego uniknąć z pomocą wynalazku sprzed 270 lat

Podczas gwałtownej burzy na Dolnym Śląsku piorun uderzył w dach domu, który stanął w płomieniach. Właściciel budynku został niegroźnie poparzony. Można było tego uniknąć z pomocą wynalazku sprzed 270 lat. Jakiego?

Pożar dachu domu w Szczytnej w woj. dolnośląskim. Fot. Facebook / Mirosław Ławniczak.
Pożar dachu domu w Szczytnej w woj. dolnośląskim. Fot. Facebook / Mirosław Ławniczak.

Każdego roku w Polsce odnotowuje się setki tysięcy uderzeń piorunów. Powodują one średnio ponad pół tysiąca pożarów. Tegoroczny sezon burzowy trwa w najlepsze i są już jego opłakane skutki.

W środę (12.05) w Szczytnej na Dolnym Śląsku piorun uderzył w dom, którego dach natychmiast stanął w płomieniach. Jeden z mieszkańców został niegroźnie poparzony, gdy próbował ratować dobytek. Nie było to wcale zdarzenie nieuniknione. Można mu było zapobiec.

Ten artykuł w żadnym razie nie ma na celu zachęcić do ubezpieczania swoich domów i mieszkań, ponieważ jest to sprawa osobista każdego z nas, lecz polecić skorzystanie z najstarszej i najbardziej skutecznej metody ochrony przez piorunami, a mianowicie piorunochronu.

Większość pożarów budynków mieszkalnych i gospodarczych od pioruna to właśnie efekt braku instalacji odgromowej, która wynaleziona została aż 269 lat temu. Piorunochron dziś wydaje się urządzeniem bez którego zamieszkanie w jakimkolwiek budynku byłoby bardzo niebezpieczne.

Spotykamy go niemal na każdym kroku i stał się standardowym wyposażeniem każdej budowli. Jednak dawno temu nie wiedziano o tym, że w łatwy sposób można zneutralizować siłę pioruna.

Gdyby odkryto te urządzenie wcześniej, to z pewnością udałoby się uniknąć śmierci wielu ludzi, którzy zazwyczaj ginęli w swych drewnianych domach podczas pożaru. Długo trzeba było czekać na wynalezienie pierwszego piorunochronu.

Benjamin Franklin (po prawej) i jego pierwszy piorunochron z 1746 roku (po lewej). Fot. Twitter.

Tego niezwykłego odkrycia dokonał amerykański uczony Benjamin Franklin, jeden z ojców-założycieli Stanów Zjednoczonych. Pierwsze badania nad elektrycznością rozpoczął w 1746 roku. Jego eksperymenty były zadziwiające, a jak na tamtą epokę dość kontrowersyjne.

Pewnego razu Franklin wypuścił latawiec na sznurku, na którego końcu znajdował się klucz odizolowany od powierzchni ziemi. Do latawca przymocował kawałek drutu. Aby nie zostać porażonym, uczony schował się do domu i przytrzymywał sznurek za pomocą przywiązanej do niego jedwabnej tasiemki. Podczas deszczu sznurek nasiąknął wodą, zmieniając się w idealny przewodnik.

Wtedy piorun uderzył w drut na latawcu i między kluczem a palcem Franklina przeskoczyła iskra. Podobne badania ostatecznie doprowadziły go do stworzenia w 1752 roku w swojej pracowni w Filadelfii pierwszego piorunochronu, który błyskawicznie zaczęto masowo instalować w wielu domach.

Swój własny piorunochron Franklin zainstalował we wrześniu, ale o jego przydatności mógł się przekonać dopiero rok później, gdyż jesienią burze należały w Filadelfii do rzadkości. W ciągu kolejnych 30 lat liczba urządzeń w mieście zwiększyła się do 400.

W tych latach piorunochron obiegł niemal całą kulę ziemską. W Europie pierwszy raz użyto go w Londynie w 10 lat po wynalezieniu. Do Polski pierwsze piorunochrony trafiły dopiero pod koniec osiemnastego wieku. Miał je sprowadził sam król Stanisław August Poniatowski i kazać zamontować na Zamku Królewskim w Warszawie, jednak kroniki wspominają, że pierwsze urządzenie odgromowe zainstalowano na dachu ratusza w Rawiczu w 1783 roku.

W ten sposób nowoczesne urządzenie zastąpiło przesądne bicie w dzwony kościelne albo ustawianie na parapecie gromnice, aby odstraszyć błyskawice. Trzeba dodać że w każdej godzinie na naszej planecie szaleje kilkaset burz, a każda z nich przynosi kilkadziesiąt i kilkaset piorunów sięgających gruntu.

Pożar domu jednorodzinnego w miejscowości Wieprz w Małopolsce. Dane: mamNewsa.pl

Łatwo wyobrazić sobie jak wyglądałby dzisiejszy świat bez piorunochronu. Tymczasem nie tylko na polskiej wsi, ale i w miastach, nadal wiele budynków nie posiada tego urządzenia. Dlaczego? Właściciele domów tłumaczą się wysokimi kosztami takiej instalacji, co nie do końca jest prawdą.

Sprawdziliśmy firmy, które specjalizują się w sprzedaży i montażu urządzeń odgromowych. Okazuje się, że ceny w zależności od metrażu domu i ilości pięter wahają się od 500 do 3 tysięcy złotych. To nie wydaje się wiele, jeśli chcemy się czuć bezpiecznie i, jak w przypadku zdarzeń z ostatnich dni, nie narażać zdrowia i życia swoich bliskich.

W sezonie burzowym co kilka dni gdzieś w Polsce pioruny wywołują pożary domów. Płonęły m.in. zabudowania w Świdniku pod Lublinem, Stasikówce na Podhalu czy w Kiełpinie na Kartuzach. W tym sezonie będą kolejne dziesiątki takich pożarów. Nagranie poniżej potrafi przerazić.

Czasem są to prawdziwe tragedie. W miejscowości Wieprz w Małopolsce podczas gwałtownej burzy, piorun uderzył w dom jednorodzinny, którego dach natychmiast stanął w płomieniach. Wewnątrz znajdowały się dzieci, które wezwały strażaków i bezpiecznie opuściły budynek. W akcji gaszenia pożaru uczestniczyło aż 9 zastępów straży pożarnej.

Pioruny bywają niebezpieczne nie tylko dla naszych domów i mieszkań, lecz dla nas samych, ponieważ, gdy do uderzenia dojdzie w nocy, możemy nie zdążyć się na czas ewakuować.

Które regiony są najbardziej zagrożone?

Najbardziej narażone na uderzenie pioruna są domy mieszkalne na Śląsku, w Małopolsce i na Podkarpaciu oraz w mniejszym stopniu w południowej części Ziemi Łódzkiej, na Mazowszu, Lubelszczyźnie i na Ziemi Świętokrzyskiej.

Pioruny najczęściej uderzają w zabudowania w dużych miastach, szczególnie o dużej wysokości, ponieważ wyładowanie atmosferyczne wybiera zawsze najkrótszą drogę do ziemi. Warto mieć piorunochron i nie martwić się o swój dom podczas każdej burzy.

Źródło: TwojaPogoda.pl

prognoza polsat news