FacebookTwitterYouTubeIstagramRSS

Na tle ośnieżonych Tatr uwiecznił Wawel, Bazylikę Mariacką i lotnisko w Balicach. To nie fotomontaż!

Amatorzy tzw. dalekich obserwacji są w stanie dostrzec i uwiecznić szczyty górskie z odległości nawet 150 kilometrów w tle charakterystycznych obiektów. Nie potrzeba do tego lustrzanki, wystarczy zwykły smartfon i wyjątkowe warunki atmosferyczne.

Wawel na tle ośnieżonych Tatr odległych o 100 km. Fot. Jan Ulicki.
Wawel na tle ośnieżonych Tatr odległych o 100 km. Fot. Jan Ulicki.

Nasi czytelnicy fascynują się tzw. dalekimi obserwacjami. Polegają one na dostrzeganiu charakterystycznych szczytów górskich z bardzo dużych odległości, a następnie ich fotografowaniu i opisywaniu zdjęć. Aby takie obserwacje były w ogóle możliwe, konieczne jest niezwykła przejrzystość powietrza, ale nie tylko.

Zazwyczaj jesteśmy w stanie dostrzec obiekty znajdujące się na wysokości naszych oczu nie dalej niż w promieniu do 5 kilometrów od nas. Jednak, gdy są one wysokie, to zobaczymy je nawet z odległości 50 kilometrów. Widoczność ogranicza nam zanieczyszczenie powietrza, intensywne parowanie i krzywizna Ziemi.

 
 
 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez 𝗝𝗮𝗻 𝗨𝗹𝗶𝗰𝗸𝗶 𝗣𝗵𝗼𝘁𝗼𝗴𝗿𝗮𝗽𝗵𝘆 📸 (@ulicki.pl)

Jeśli więc powietrze jest bardzo przejrzyste, co ma miejsce podczas bardzo suchego powietrza, porywistego wiatru i pogodnego nieba, to wówczas im wyżej się znajdujemy, tym dalsze obiekty możemy dostrzec, zwłaszcza te najwyższe. Dlatego najlepiej obserwuje się szczyty górskie.

Z kolei lekarstwem na krzywiznę Ziemi jest inwersja temperatury. Gdy zimna masa powietrza z powodu swojego ciężaru opada, a ponad nią wślizguje się lżejsze powietrze ciepłe. Wówczas następuje odwrócenie pionowego rozkładu temperatury, bo im wyżej się znajdujemy, tym jest cieplej, a nie zimniej, jak ma to miejsce zazwyczaj.

 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie.
 
 
 

Post udostępniony przez Jan Ulicki Photography 📷 (@ulicki.pl)

To zjawisko wywołuje fatamorganę (miraż), tą samą, która znana jest nam z filmów o pustyniach, gdy spragniony bohater przemierza wydmy, a jego oczom ukazuje się zbiornik z krystalicznie czystą wodą, który jak się później okazuje jest tylko złudzeniem.

Jednak mirażu doświadczamy też jadąc samochodem w słoneczny i upalny dzień. Wówczas w oddali na drodze pojawiają się kałuże, których tak naprawdę nie ma. Im bliżej się ich znajdujemy, tym się one oddalają.

 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie.
 
 
 

Post udostępniony przez Jan Ulicki Photography 📷 (@ulicki.pl)

Miraż polega na powstawaniu pozornego obrazu odległego przedmiotu, w wyniku różnych współczynników załamania światła, w warstwach powietrza o zróżnicowanej temperaturze. Jest w zasadzie prostym zjawiskiem fizycznym.

Promień światła trafiając w znajdujące się bliżej ziemi (wody) rozgrzane powietrze, które ma niższą gęstość, skręca nieco ku powietrzu chłodniejszemu, a więc o wyższej gęstości. Dlatego też, idąc za naszym wcześniejszym porównaniem, będąca wybawieniem oaza jest tylko odbiciem nieba w czymś, co wydaje się wielką kałużą.

Amatorzy dalekich obserwacji wykorzystują to zjawisko, aby uwiecznić to, co zwykle jest niewidoczne, bo chowa się za bliższymi lub wyższymi obiektami w terenie. Fotograf Jan Ulicki korzysta z każdej okazji, aby z odległości 100-150 kilometrów uwiecznić Tatry na tle charakterystycznych obiektów.

 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie.
 
 
 

Post udostępniony przez Jan Ulicki Photography 📷 (@ulicki.pl)

W ten sposób udało mu się sfotografować samolot lądujący na podkrakowskich Balicach na tle ośnieżonych Tatr, podobnie jak Bazylikę Mariacką i Wawel. Wielu twierdzi, że to fotomontaż, ale nie mają świadomości istnienia zjawisk atmosferycznych i optycznych, a także możliwości sprzętu do fotografowania, które zrobienie tak wspaniałych zdjęć nam umożliwiają.

Dawno marzyło mi się zdjęcie samolotu na tle Tatr. Udałem się do Zelkowa w gminie Zabierzów. Tatry stamtąd były jak na dłoni, pozostało tylko czekać na samolot. Ten pojawił się ledwie kilka minut po moim przyjeździe i mogłem cieszyć się takim oto kadrem - napisał na Instagramie Jan Ulicki, który uwiecznił samolot lądujący na tle Tatr.

Z kolei nasz czytelnik Tomek Ziajor zdjęcia wykonuje ze Szkodnej, mniej więcej w połowie drogi między Dębicą a Rzeszowem. Okoliczne wzniesienia dają możliwość ujrzenia Tatr, mimo, że w linii prostej dzieli je odległość aż 140 kilometrów, a przy tym również wiele wzniesień.

Siedząc w domu i widząc całkowicie zachmurzone niebo, zwątpiłem czy Tatry będą widoczne. Jednak zdjęcia satelitarne zachmurzenia dawały nadzieję, ponieważ nad Beskidami i Tatrami niebo było bezchmurne, a widoczność w ich kierunku dobra. Pojechałem i ... faktycznie. Widoczność w kierunku południowym i południowo-wschodnim była świetna. Przed zmierzchem Tatry były słabo widoczne, bowiem oświetlało je jeszcze Słońce. Najlepsze nadeszło jednak po zachodzie Słońca. Północne zbocza Tatr zostały zacienione i łańcuch pojawił się na zdjęciu w całej swej okazałości. Szare Tatry na żółtopomarańczowym niebie, a powyżej warstwa chmur podświetlona na czerwono przez zachodzące Słońce. Wow! - powiedział serwisowi TwojaPogoda.pl Tomek Ziajor, amator dalekich obserwacji.

Tatrzańskie szczyty widoczne ze Szkodnej w woj. podkarpackim. Fot. Tomek Ziajor / TwojaPogoda.pl

Tomek uwiecznił odległą o 133 kilometry Łomnicę, o 142 kilometry Rysy, a nawet Krywań, który znajduje się niemal 150 kilometrów od Szkodnej. Gdyby Tomek znajdował się na Rysach, to teoretycznie mógłby dostrzec obiekty oddalone nawet o 300-400 kilometrów, ale musiałyby być wysokie i jasne.

Dodatkowym bonusem był fakt, iż tego dnia Słońce zachodziło dokładnie za Tatrami, pomiędzy Hawraniem i Krywaniem. Ze Szkodnej takie obserwacje są możliwe od połowy listopada do połowy stycznia. O ile pogoda dopisze - powiedział serwisowi TwojaPogoda.pl Tomek Ziajor, amator dalekich obserwacji.

Tatrzańskie szczyty widoczne ze Szkodnej w woj. podkarpackim. Fot. Tomek Ziajor / TwojaPogoda.pl

Gdyby w miejscu Tatr wznosiły się Himalaje, to możliwe byłoby dostrzeżenie Morza Bałtyckiego. Jednak z powodu zanieczyszczenia powietrza w praktyce nie jest to możliwe.

Jeśli myślicie, że do fotografowania dalekich obiektów konieczna jest lustrzanka, to bardzo się mylicie. Tomek wykonał zdjęcia zwyczajnym aparatem cyfrowym, po prostu zastosował większe zbliżenie. Możecie też posiłkować się smartfonem.

Szczyt Pradziada widoczny ze Śnieżki w Sudetach. Fot. Łukasz Neronowicz / Facebook.

Może uda Wam się, podobnie jak innemu naszemu czytelnikowi Łukaszowi, uwiecznić ze szczytu Śnieżki charakterystyczną wieżę telewizyjną na Pradziadzie, najwyższym szczycie w paśmie Wysokiego Jesionika w Czechach, oddaloną aż o 130 kilometry. Zdjęcie jest niezwykle malownicze, ponieważ o wschodzie Słońca niebo było intensywnie pomarańczowe, a poniżej szczytów rozciągały się pasma mgły.

Źródło: TwojaPogoda.pl

prognoza polsat news