Nad Europę wdzierają się kolejne fale wyjątkowo zimnego powietrza znad Arktyki, które sprawiają, że kwiecień jest najzimniejszym od 24 lat. Szczególnie dotkliwie odczuwamy je nocami i o porankach, które niemal w całej Polsce przynoszą przymrozki, i to nie byle jakie.
Termometry pokazują przeważnie -2/-4 stopnie, a miejscami nawet poniżej -5 stopni. Jeszcze zimniej jest przy gruncie, na ogół -5/-7 stopni, a lokalnie do niemal -10 stopni. Największy mróz wcale nie panuje na północnym wschodzie, lecz w centrum i na zachodzie kraju.
Przymrozki pustoszą uprawy, zwłaszcza, że temperatura skrajnie niska jest na wysokości kilku metrów nad powierzchnią ziemi, powodując szkody nie tylko na polach, ale też w ogrodach i sadach. Im dłużej mróz się utrzymuje, tym bardziej uderza nas po kieszeni.
Przedłużająca się zimowa aura zmusza wielu z nas do nieustannego dokładania do pieca, aby w nocy nie przemarznąć na kość. Niektórzy dokupili kolejne kilogramy węgla, czego w domowym budżecie na wiosnę nie przewidywali.
Temperatury ocierają się o historyczne rekordy dla ostatnich dni kwietnia, są więc jednymi z najniższych na tle ostatniego półwiecza. Średnia dobowa temperatura niższa była tylko dwukrotnie, ostatnio w 1985 roku.
Nie dość, że jest zimno, to jeszcze ostatnie noce i ranki w północnych, wschodnich i centralnych regionach kraju przyniosły opady śniegu. Miejscami sypało tam obficie, że krajobrazy kolejny raz się zabieliły.
Tymczasem najpóźniejsze wystąpienie pokrywy śnieżnej w ostatnim 50-leciu odnotowano właśnie w 1985 roku, kiedy to zabieliło się podczas majówki. Mamy tym samym do czynienia z jednymi z najpóźniejszych opadów śniegu w okresie powojennym.
Źródło: TwojaPogoda.pl