Najcieplejsze miejsce na Ziemi w ciągu minionej doby zlokalizowane było na obszarze Kuwejtu na Bliskim Wschodzie. Temperatura w godzinach popołudniowych sięgnęła tam aż 45 stopni. Nam trudno wyobrazić sobie tak piekielny żar, ponieważ w Polsce nigdy nie odnotowano powyżej 40 stopni.
Jednak w południowo-zachodniej Azji przez kilka miesięcy między wiosną a jesienią temperatura dzień w dzień przekracza 40 stopni w cieniu, a przez kilka tygodni nawet ponad 50 stopni. Upalnie jest przez całą dobę, nawet w najzimniejszej jej części, gdy nie ochładza się poniżej 35 stopni.
Kuwejtowi po piętach depczą też inne kraje południowej Azji, w tym głównie Iran, Pakistan, Indie i Mjanma (Birma), gdzie temperatura minionej doby była zaledwie o niecały 1 stopień niższa. Podobnie było też w Afryce, gdzie upał przed nadejściem mokrego monsunu osiąga swe apogeum. Najgoręcej było w tym czasie w Nigrze, Mali, Burkinie Faso i Senegalu.
Wiemy już, gdzie zlokalizowany jest biegun ciepła. Poszukajmy więc bieguna zimna, który oddalony jest o 12 tysięcy kilometrów na południe, a dokładniej na Antarktydzie, gdzie krótkie polarne lato dobiegło końca i z każdą dobą ochładza się.
Najzimniejszym miejscem są okolice amerykańskiej bazy badawczej im. Amundsena-Scotta. Temperatura spadła tam do minus 70 stopni. Ostatniej doby było tam o całe 115 stopni zimniej niż w Kuwejcie.
Na obu biegunach stale mieszkają ludzie. W najcieplejszych krajach 45-stopniowy żar muszą znosić miliony mieszkańców. Nieco inaczej jest na biegunie zimna, gdzie w tamtejszej bazie polarnej mieszka kilkadziesiąt osób.
Źródło: TwojaPogoda.pl