Piloci zwani Łowcami Huraganów z 53. Dywizjonu Sił Powietrznych USA ujrzeli zjawisko, które nie bez przyczyny zwane jest „powietrznym tsunami”. Mowa o turbulencjach, które są ruchem powietrza, czyli niczym innym jak wiatrem, którego przecież nie można zobaczyć.
Na powierzchni ziemi wiatr ujawnia się, gdy zaczyna czymś poruszać, jednak w powietrzu można go dostrzec tylko wówczas, kiedy w charakterystyczny sposób układa chmury. Właśnie ten bardzo rzadki fenomen uwiecznili Łowcy Huraganów.
Turbulencje powodujące obrażenia wśród pasażerów zdarzają się rzadko, ponieważ samoloty są obecnie wyposażane w najnowsze urządzenia, takie jak radary meteorologiczne, które są w stanie z wyprzedzeniem ostrzec pilotów, a następnie załogę i pasażerów przed spodziewanym zjawiskiem tego typu.
Czasem jednak zdarza się, że turbulencja pojawia się tak gwałtownie, że informacja o jej wykryciu dociera do pilotów zbyt późno i dramatowi na pokładzie nie można zapobiec. Ma to miejsce najczęściej nad obszarami o charakterystycznej strukturze, czyli na przykład nad górami lub na granicy morza i lądu.
Turbulencja jest lokalną anomalią w różnych składnikach pogody w postaci ruchu powietrza. Na wysokości przelotowej samolotu może dojść do nagłej zmiany kierunku i prędkości wiatru, wahania ciśnienia i wilgotności powietrza lub też temperatury.
To sprawia, że ruch powietrza nie odbywa się płynnie i stabilnie, lecz następuje jego fluktuacja. Turbulencje na niewielkim odcinku drogi pokonywanej przez samolot mogą czasem zwiększyć prędkość wiatru o ponad 50 km/h przypominając wtedy niewidzialne „powietrzne tsunami”.
Turbulencje powstają samoistnie, ale mogą być też pozostawiane przez samoloty. Im większa maszyna, tym większe zakłócenia w przepływie powietrza powoduje. Gdy wleci w nią inny samolot, mogą się pojawić poważne problemy.
Źródło: TwojaPogoda.pl / NOAA.